Wydarzenia ostatnich tygodni dały mi sporo powodów do przemyślenia kwestii ,,dorosłości,,. Nie jestem psychologiem, nawet nie pedagogiem, więc żadnych naukowych prawd na ten temat nie znam, wiem jedynie co czuje i myślę ja.
Jak wszyscy wiedzą studiuję, Od zawsze termin ,,student,, kojarzył mi się z ,,niemal dorosłym życiem,,. Mieszkasz sam (zazwyczaj), odpowiadasz za swój los, sam decydujesz gdzie idziesz i o której wracasz itp. Nie jest to jeszcze zupełnie dorosłe życie, bo jeśli chcesz skupić się głównie na nauce i oczywiście masz taką możliwość to siedzisz sobie jeszcze na pieniążkach rodziców. W moim przypadku rodzice bardzo chcą pomóc i wręcz sami wrzeszczą na mnie jak chce znaleźć sobie jakąś pracę, więc żyję sobie tak za ich 800 zł miesięcznie i nawet udało mi się odłożyć dość dużą sumę, mimo wszelkim opłat i życia.
Osobiście w gimnazjum czułam się gówniarzem, wśród moich znajomych byłam może bardziej rozważna, jednak też miałam jeszcze pusto w głowie i dorosła to ja nie byłam.
W liceum obudził się we mnie instynkt macierzyński (szlag jasny by go trafił...) i zaczęłam zupełnie inaczej postrzegać świat. To właśnie wtedy uznałam, że DOROSŁAM. I tak bardzo się myliłam...
Baaaardzo dużo się od tamtego czasu zmieniło, mało spraw postrzegam tak samo, jednak będąc na studiach chyba dorosłam zupełnie. Tak, czuję się dorosła i PRAWIE zupełnie odpowiedzialna, na pewno za siebie i partnera. Jeszcze pewnie przekonam się jak na prawdę wygląda życie i guzik mogę na ten temat powiedzieć ale wydaje mi się, że już dorosłam.
Ok. miesiąc temu dowiedzieliśmy się, że koleżanka z grupy będzie Mamą. Dla mnie było to coś naturalnego. Wiem, że będzie im ciężko (ale pewnie nigdy łatwo nie jest). Serdecznie pogratulowałam, obiecałam pomoc w razie potrzeby i traktowałam to zupełnie normalnie. Jednak TYLKO JA! Od tego czasu nie lubię chodzić na zajęcia, czuje się jakbym cofnęła się do gimnazjum, bo obgadywanie nie ma końca... Niby dorosłe dziewczyny w wieku 21/22 lata gadają jak puste małolaty, dogryzają i sypią tekstami typu
,,no to jej się życie skończyło... :D,,
,,powinna się podwójnie na liście obecności odhaczać,..,,
,,ma jeszcze mały brzuch a już taki obrzydliwy...,,
,,zmarnowała sobie życie, same problemy teraz będzie miała...,,
I wiele innych tego typu. Wszystko znosiłam myśląc, że każdy ma prawo do własnego zdania i nie każdy musi dojrzeć w tym samym czasie jednak szczytem szczytów był tekst koleżanki ,,no może jeszcze poroni, nic straconego, ja to bym się nie zastanawiała tylko od razu bym oddała, albo najlepiej usunęła bo szkoda figury...,, Nie sprzeczałam się tylko delikatnie skomentowałam, że pogadamy na ten temat jak zrozumie co mówi i przemyśli swoje poglądy, zamknęła się.
Jestem w ogromnym szoku, serio! Ja wiem, że to dopiero koniec 2 roku, że każdy z nas ma czas na pieluchy i tą całą dzieciową otoczkę ale do cholery! Jesteśmy ludźmi, każdemu może się zdarzyć, bo jakoś nie chce mi się wierzyć, że wszyscy stosują najskuteczniejszą metodę antykoncepcji- wstrzemięźliwość.
Wydaje mi się, że jednak odsetek w 100% planowanych ciąż jest jak na razie mniejszy w stosunku do wpadek, czy postrzegania sprawy ,, jak będzie, to fajnie,,. Jest wgl idealny moment?? Zawsze można przecież znaleźć lepszą pracę, zmienić meble w salonie, spłacić jeszcze z 15 tysięcy kredytu, a może spłacić cały, albo samochód zmienić.... Mało kto ma takie szczęście, że dostanie wszystko z poprzedniego pokolenia i nie musi się o nic martwić, ale i wtedy pewnie nie ma pewności, czy to jest właśnie TEN moment, a jeśli jest to zdarza się, że wcale nie jest tak łatwo ,,projekt dziecko,, zrealizować. Może nawet studia to najlepszy moment?? mając pracującego partnera to nie głupi pomysł, kończysz, posyłasz małe nieopierzone do przedszkola i możesz się spełniać zawodowo! Nie rozumieeem ich ! Jestem chyba dziwna, albo świat jakiś niemądry...
Osobiście pozytywnie zazdroszczę i patrze na jej brzuszek z myślą, że już niedługo utuli swój największy SKARB i mimo tego, że będzie ciężko jak cholera dadzą sobie radę.
A ja mam nadzieję zaznam tego za ok 2 lata :) ... i niech sobie podziwiają moje zmarnowane życie z
obsranym bachorem i oby kiedyś było im dane DOROSNĄĆ, tak po prostu...