Znów miałam zastój :) Ale to z powodu wcześniej wspomnianego problemu zdrowotnego!
Jestem już po operacji... doświadczenie przerażające do granic możliwości... Nigdy nic straszniejszego nie przeżyłam i jestem przekonana, że wolałabym dwójkę dzieci urodzić niż TAM wrócić i przejść to jeszcze raz...
A mowa o guzie w gardle... zrobił się - dawno... A że KaSiA nie lubi lekarzy ani zajmowania się swoim zdrowiem machnęła ręką i ,,zapomniała,,... do czasu jednak aż zaczęło przeszkadzać i podduszać nocami i zapadła decyzja o wycieczce do lekarza rodzinnego. A tam po zerknięciu miałam do wyboru albo skierowanie wprost do szpitala (wycięcie w ciągu najbliższych 2 dni) albo (po kręceniu nosem na szpital) skierowanie do laryngologa. Wybrałam oczywiście to drugie bo i przecież jak by ciąć mieli ;P pomyślałam pójdę do laryngologa sam to capnie, wytnie, wyciśnie, wyrwie... I guzik ;) Termin wizyty na kasę chorych przypadł mi eghm... no nie przypadł bo w listopadzie już miałam zadzwonić i ustalić termin na przyszły rok ;P Wszyscy lekarze byli na urlopie a powrócili z niego dopiero jak zapytałam czy jest możliwość wizyty prywatnej;P A i była! Dnia następnego o 18.00 ;) Badanie laryngologiczne podstawowe + badanie krtani czy i tam innych niespodzianek nie ma przeżyłam średnio fajnie ale to po prostu było nie miłe... Nic fajnego nie ma w grzebaniu w gardle, uszach, nosie itp ;P I ku mojemu niezadowoleniu p. doktor uznała, że nie może być to torbiel, ewentualnie naczyniak tudzież inny badziew do wycięcia natychmiast... No ale wycięcie na kasę chorych więc pomyślałam... ta listopad i te sprawy ... albo wcale nie pójdę... A niestety p. doktor jest właśnie chirurgiem w szpitalu i wcisnęła mnie na termin za 2 tyg (20 czerwca) ...
Byłam o 7.30... Już o 9.00 byłam na łóżku a o 11.00 wjechałam na blok operacyjny... A tam zaczął się horror.... Śmiałam się i marudziłam rodzicom, żeby pojechali do domu bo nie dali mi ani głupiego jasia ani nic więc to pewnie 5 minut i wracam... No niestety okazało się inaczej ;) Zapomnieli o mnie (albo cieli koszty) i dopiero na bloku jak mnie przywiązali do fotela (ręce w 2 miejscach, nogi, głowę...) osoby operujące wsiadły na pielęgniarkę, że mi nic nie podała... chciała ale było już za późno ;p Byłam ostatnia i nie miały czasu czekać pół godziny aż zacznie działać... Naradzały się na głos czym ciąć... znieczulenie takie było, że czułam każdy ruch... Narkozy mieć nie mogłam, bo musiały sprawdzać, czy będę mówić... Każde najmniejsze ciachnięcie czułam... Krew lała mi się do gardła i po brodzie... rurki w nosie nie dawały szans na oddychanie a ja się tak bałam, że dobry humor poszedł w las... Odruch wymiotny występował regularnie co 2 sekundy (nie wiem jakim cudem tyle żelastwa zmieściło mi się w ustać)... Wyłam jak głupia ;P Jedna wycięła guza, druga stwierdziła, że brzydko to wygląda i lepiej obciąć trochę wyżej... po czym we 3 stwierdziły, że jeszcze kawałek by się przydało... Jednak najgorsze i tak były szwy... ;P brr
Nikomu nie życzę! Wyniki badania histopatologicznego za 10 dni a ja przez tyleż samo dni raczyć będę się papkami! Same jogurty, kaszki, rzadkie budynie... Mówić też nie mogę ;P Po prostu idealnie!!
A! I jestem wyjątkowa! Został mi milimetr języczka w gardle ;) Dziwnie się mówi (jednak dobrze, że wgl mówię) a wszystko co wypije wlatuje mi do nosa (podobno ma to minąć jak rozpuszczą się szwy)....
Teraz jak piszę robi mi się zimno i słabo na samą myśl... Apeluję do Was ;P Ja zauważycie cokolwiek niepokojącego nie czekajcie aż urośnie! Idźcie od razu!
Jak Wasze dzieci będą miały trzeci migdał do wycięcia idźcie od razu! Dzieciom przysługuje narkoza, przechodzą to lepiej!
Jeżeli już przyjdzie Wam znaleźć się TAM walczcie o głupiego jasia... należy się a podobno zupełnie inaczej się to przeżywa...
Teraz będę już częściej :) Pozdrawiam słonecznie :)
niedziela, 23 czerwca 2013
czwartek, 6 czerwca 2013
:)
Znów jakiś czas mnie nie było... prawa jazdy jeszcze nie zaczęłam... podobno ok 10 mam zacząć! :)
Za to znalazłam pracę! A to źródło mojego zatrudnienia:
Za to znalazłam pracę! A to źródło mojego zatrudnienia:
No uwielbiam ją no! Chodź dziś dała mi w kość... nie chciała spać... padła dopiero na spacerze, obudził ją pies jak dojechałyśmy do domu... uśpiłam po raz drugi... obudziła się po ok 10 minutach na kupkę;P Przewinęłam uśpiłam jeszcze raz... po ok 10 minutach obudził ją jakiś potworny koszmar (może ja jej się śniłam) i tak płakała dobre 20 minut i mowy już o spaniu nie było ;P Marudna była, że hoho :D ale ja to chyba lubię ;P Kokosów nie zbiję ale szczerze?? Za darmo też bym mogła (ale się nie przyznam;)).
Ze spraw mniej przyjemniejszych mam w gardle naczyniaka bądź torbiel ;/ Miałam dziś do wyboru skierowanie do szpitala bądź jako pilne do laryngologa... wybrałam to drugie... wizyte mam jutro o 18... Nie! Nie tak szybko ;P Wszyscy lekaże do ,,po 20 lipca,, byli na urlopie ;) Dopiero jak padłlo pytanie ,,a prywatnie?,, nagle wszyscy wrócili i mogłam sobie wybrać do któego jutro chcę iść ;P To już wiem w co zainwestuje pierwszą tygodniówkę! xD
Ale szczerze? Boję się! Nie jutra w wycięcia tego paskudztwa ;P Nigdy nie bałam się lekarzy... do czasu pobytu w szpitalu a właściwie przyjęcia kiedy wbijali mi się z 50 razy w żyłe... teraz się boję nawet pobrania krwi ;) brr
Pozdrawiam!
Subskrybuj:
Posty (Atom)