środa, 23 lipca 2014

Po...

No i niestety jak zawsze wakacje zleciały za szybko :P... Jednak wróciliśmy w super humorach, opaleni (aż za bardzo) i z całą lodówą świeżych, morskich ryb :)

Nie obyło się oczywiście bez atrakcji :D M. dzień przed wyjazdem sprawdzał autko, wiadomo nowy to on nie jest a 420 km w jedną stronę.... No i tak pogrzebał, że nie dopchnął jakiegoś kabelka od licznika i tak 100 km od domu padł nam licznik :P 1,5 godziny zeszło... oczywiście śrubokręty były ale żaden nie pasował :P Moja biedna penseta również, tak też musieliśmy szukać stacji ale na 3 z kolei nie było... byliśmy u kogoś w domu ale też nic nie pasowało... dopiero po ok 50 km jazdy na czuja trafiliśmy na kolejną stację gdzie znalazł się dla nas śrubokręt wybawca... wystarczyło dopchnąć kabelek i wszystko aż do Wapnicy było w najlepszym pożądku... no może poza jazdą 30 km przez las po dziurach... nawigacja <3...

Na miejscu czekali na nas przemili własciciele domu, raczyli nas pierogami z jagodami, smażonym dorszem, naleśnikami z serem i owocami... pokój śliczny, łazienka również... był i pies! Ah co to był za pies :P...

No ale wiadomo jak to wakacje, zleciały zbyt szybko i trzeba było wracać... Wszystko szło pięknie, już się cieszyliśmy, że tym razem żadnego lasu czy padniętego licznika aż tu 100 km od domu coś zaczeło sobie ,,prykać,,... tłumnik oczywiście... no żesz w morde! No ale co zrobimy? Nic :P 320 przejechaliśmy to i te 100 trzeba się dotoczyć, bo cholerstwo pękło gdzieś przy złączeniu... Jeden radiowóz szczęśliwie na luzie minęłam, więc później droga spokojna to trzeba gonić do domu żeby sie nie narażać .... No i trafiliśmy na następną kontrolę i tutaj już nic nie pomogło :) Tak też pierwszą kontrolę mam za sobą... Pierwsze co usłyszałam to ,,tak się zastanawialiśmy czy to czołg jedzie, czy samochód... prosimy prawo jazdy, dowód rejestracyjny i zapraszamy do nas...,, Marcin szybko kombinuje co mam mówić, ale oczywiście początkowo spanikowałam :D Poszłam i widzę, że już się dla mnie mandacik pisze... Tak też panika do kieszeni i trzeba było negocjować... łatwo nie było ale jak już zaczęli sie podśmiewać to nie odpuszczałam :P Mandacik został podarty i wyrzucony i skończyło się na tym, że zabrali dowód rejestracyjny, do odebrania po naprawie a naprawić mam sobie za tą 100, co by w mandacie była :) Marcin zmartwiony, że targuje dobre 15 minut przyleciał do mnie, ale już go Pan Władza poinformował, że mu 100 na naprawe utargowałam, więc siedział cicho :P Odjechaliśmy w sumie rozbawieni i Marcin wpadł na pomysł, że zadzwoni do taty się pochwalić a tu klops! Nie ma telefonu! Ciamajda wywalił go wychodząc z auta i musieliśmy się wrócić :D Ale mieli z nas ubaw... my w sumie też... No ale do domu dotarliśmy, dziurka zaklejona za 10 zł (cena kleju) i lekko nadspawana przez mojego tatę (0zł), przegląd na element (20 zł), więc tak drogo nie wyszło i dziś dowodzik będzie... ale chyba będziemy już zmieniać trasę 100 km od domu, bo mamy pecha :D
Bardzo się rozpisałam, więc fotorelacja będze później :D

poniedziałek, 7 lipca 2014

Mamy to! :D

W czwartek Marcin wyszedł z propozycją wstępnego obdzwonienia ofert mieszkań... Mamy ich 17 więc jest w czym wybierać! Tak myśleliśmy... do czwartku :P Oczywiście najpierw musieliśmy się polenić, zrobić obiad, iść na miasto po makaron.... no i zaczęliśmy dzwonienie i nagle z 17 ofert zrobiło się 2 + jedna, w której nikt nie odbiera :P

Jedna z ofert przerażała ceną i płaceniem za coś, z czego nie będziemy korzystać... była taka rezerwowa...
Druga niemal idealna jednak przez pośrednika... Dość namolnego pośrednika :P
Trzecia po 15 próbach kontaktu okazała się dość atrakcyjna jednak daleko... dojść na uczelnie nie bardzo a dojechać nie ma czym... jedyne wyjście to spacer między blokami i garażami jednak już mam pewne doświadczenia i o 19:30 zimą na pewno bym tą droga nie wróciła :D Namiot i wio do przodu ?:P kiepsko...

Podliczyliśmy wszystko jeszcze raz i wyszło, że mieszkanie nr.2 (z pośrednikiem) wyjdzie nam taniej przez okres lipiec-wrzesień, niż mieszkanie nr.3... Jedynka jednak odpadła, bo nic nie dało się urwać z ceny... Umówiliśmy się więc na piątek! Udało się załatwić oba w jeden dzień... niestety jedno o 11, drugie o 18 :P...

Mieszkanie daleko czyste, zadbane, nowa kuchnia i łazienka i jaki piesio! No za psa to bym brała ! :D Jednak daleko, Pan Dziadek nie chciał ani złotówki za wakacje odpuścić i co gorsza mieszkał piętro wyżej... skoro mam wynająć, chce się czuć swobodnie a jak będzie kontrolował i zwracał uwagę jak sąsiadka w mieszkaniu wcześniej gdzie suszarka po 21 to zbrodnia to ja dziękuję... No ale mieliśmy się zastanowić...

Drugie mieszkanie idealne! Duże, słoneczne, czyste, zadbane... Właściciele za wakacje chcą tylko 340 zł miesięcznie !! :) A kaucje możemy opłacić w październiku w momencie wprowadzki... Tylko też pośrednik :/ 1107 zł za nic trzeba zapłacić :( No ale nie było co kręcić nosem wyjechaliśmy z Torunia o 1447 zł biedniejsi... jedynie z umową w ręku :P Nawet bez kluczy z powodu kaucji... ale nie nie wyczarujemy kolejnego tysiaca z dnia na dzień :D

Tak też możemy się czuć bezpiecznie i ,,niebezdomnie,, jednak wakacje o chlebie i wodzie haha :D Zostaje nam liczyć na rodziców, słoiczki i biedronke gdzieś blisko ;) Ważne, że razem...

Kawałek naszego pokoju... dla studentów-idealny :)