wtorek, 23 grudnia 2014

2014

Koniec roku 2014... czuje jakby trwał on jakieś 3 lata :P
Jest to chyba najbardziej przełomowy rok w moim życiu :)
Przez ten rok przywyczaiłam się do tego, że nie jestem już dzieckiem i czas wziać życie w swoje ręce !
Przeżyłam dwie pierwsze sesje, przepłakałam niemal całą pierwszą połowę roku :D Ale przeżyłam też najpiękniejsze wakacje życia z ukochanym!
Zamieszkalśmy razem na koniec września i tworzymy teraz małą rodzinkę! :)

I chyba dobrze mi tak, w końcu wychodzę na prostą, jestem szczęśliwa mieszkając z M. i nie ciagnie mnie już tak do domu. Teraz DOM jest tam, gdzie jesteśmy MY! :)

Płynnie przeszłam w dorosłe życie i zapamiętam ten trudny rok na zawsze! :)


Wesołych Świąt Kochani!! :)

piątek, 5 grudnia 2014

szkoda...

Wypaliłam się. Nie mam ochoty już pisać bloga. Albo i mam ochotę ale nie mam ciekawych tematów... Bo o czym to ja mogę pisać??

Wskoczyło mi 2 z przodu :P Nastolatką to ja już nie będe ale dobrze mi z tym (jeszcze) ;)

Nam stuknęło 5 lat i nawet miesiąc więcej :P Dobrze nam razem, miło sie razem mieszka... tylko jakoś czasu mało na cokolwiek :(

Siedze w durnych ksiażkach, księguje, czytam, prognozuje, oceniam i prezentuje.... no ale chyba mi coraz łatwiej ! :)

Ludzie mają rację, że pierwszy rok jest najgorszy... wszystko nowe i chodź wydaje się, że ,,przecież to lubię,, to nagle dostaje się ,,łopatą w łeb,, i już sie wie, że biegłe dodawanie w liceum nijak się ma do studiowania finansów i rachunkowości :D Szczególnie na UMK gdzie matematyka finansowa to priorytet... i tak też z niemal 400 osób, zrobili 189 z czego 100 ma warunek z MATEMATYKI FINANSOWEJ :/

Polega to raczej na tym, że uczelni potrzebne są pieniądze niż na tym, żeby czegokolwiek nas nauczyć...

Ja jednak w końcu zaczynam wierzyć w siebie! Matematykę jako jedna z kilku zaliczyłam w pierwszym terminie! Na 3 i 3+ ale to nie istotne :P Poprawkę wyłapałam, ale nic nie znaczącą, po prostu skupiłam się na czymś innym niż powinnam i za 2 dni w usosie było już 4 (bo na poprawce nic więcej nie postawi)...

Dziwi mnie jednak rozbieżnosć... w Poznaniu niby uczelnia powinna być lepsza a poziom matematyki mają śmieszny a u nas? Można sie nieźle naciąć...
Ale jak mówią ludzie po fachu ,,przejdziesz pierwszy rok, to dalej już nic cię nie zatrzyma!,, Staram się wierzyć :)

Mam narazie super wyniki w zaliczeniach i nawet polubiłam wystąpienia! Ale tylko na dużych salach (może przez wadę wzroku :P ? nie widzę ich, wiec sie nie boje). W tamtym roku każda publiczna prezentacja sprawiała, że tydzień nie spałam a na samej prezentacji stałam spocona, otumaniona i klepałam z pamięci kilka stron patrząc niby na ludzi ale jakby przez nich... jakby mi ktoś kazał na chwile przerwać to bym pewnie nawet nie usyszała :P Teraz stres jest, to wiadome ale czekam jakoś z niecierpliwością i czuje sie taaka ważna jak siedzą i słuchają. i to 30... 60 minut zmyka jakoś szybko bez myślenia ,,o jejuuu to dopiero 30 slajd :(,, Wczoraj to sie nawet wdałam w ciekawą dyskusję odbiegającą od prezentowanego credit ratingu i w rezultacje mam 51/50 pkt :D Do zaliczenia brakuje tylko 9/50 z kolokwium! Wszystkie prezentacje z tego roku zaliczone podobnie a mi zaczyna świtać co tak na prawdę chce robić (no dobra! na prawdę to chce być przedszkolanką:P) ale w branży jednak nie księgowość mnie kręci, wolę jednak bankowość i szerokopojęte ubezpieczenia. Jeśli już mnie coś kopnie, żeby zostać tam na dłużej to mam już nawet miejsce gdzie spokojnie moge zrobić papiery brokera! Ale wątpie, że mnie coś kopnie... chociaż może?? :P


M. ma już to za sobą, może mi też się uda ! :D A M. idzie dalej, chce być kuratorem i oby mu się udalo!

piątek, 31 października 2014

Taka sobie kiepska data... :D

Tak sie złożyło, że jesteśmy razem z Marcinem od 31 października :P I dopiero w sumie dziś widzę, że to taka średnio fajna data :D No ale raczej nie da się już tego zmienić ;)

Od ponad miesiąca mieszkamy razem i powiem Wam, że okropnie mi się to podoba! Tworzymy sobie taką bardzo małą rodzinkę i teraz nastał czas, że siedzę w Toruniu chętnie a jak mam wracać do domu to jakoś mi tak dziwnie... bo jak? bez niego mam sobie być u rodziców :P ? Nie lubie!

No i oczywiście tak się złożyło, że naszą 5 rocznicę świętujemy osobno :D
Tzn. ja przygotowując sie z bankowości do prowadzenia ćwiczeń, a M. ze swoją uszczelką JAKĄŚTAM w samochodzie :D

No ale sami się tak umówiliśmy, że data kiepska i dzień zaganiany, więc świętowanie odłożymy na niedzielę ;)

Dziwi mnie też to, że po zamieszkaniu razem nie przybyło NIC co by mnie w nim denerwowało... no może to, że późno chodzi spać i późno wstaje :P Ale to raczej nie wada tylko przyzwyczajenie :D
Za to dużo spraw, które mi przeszkadzały nagle nie mają znaczenia :) Podoba mi się to, że jest tak codziennie, i rano i wieczorem, że planuje ze mną obiady i nawet chodzi ze mną na zakupy jak jest już ciemno! I nawet stał się oszczędny! I kocha mnie dalej ! O zgrozo jak ja się bałam, że bidulka marudzeniem wykończe ! Ale jakoś nawet nie mam ochoty marudzić :P Poza smeceniem, że studia zawale :D

Przeżyłam też pierwszą wizytę jeszcze nie teściów, oj co to był za stres! Znam ich i czuje się w ich towarzystwie dobrze, jednak wizja przygotowania dla nich obiadu była okropna! Tata M. potrafi być szczery i lubi mieć wszystko tak jak jemu smakuje :P Jednak się udało! Wszystko przebiegło idealnie! No jedynie brak zmywarki wieczorem mnie nie cieszył hehe :D

No fajnie jest! I oby był tak zemną kolejne 5! I jeszcze jedno! I jeszcze tak z 30 razy po 5 ! :)

I obyście jutro nie zamarzli na cmentarzach! I żeby Was własno-obce ciotki zabardzo nie wycmokały! Jak ja tego nie znoszę ! Sztuczny uśmiech i udajesz, że znasz a jedna z drugą wydziwiają, jakie to duże, łądne, a mądre jakie... pff

Lubię jedynie wieczór 1 listopada <3 Jutro z M. też jedziemy <3 wtedy jest ładnie, cicho i można spokojnie postać przy grobach bez gapiów, rewii mody i zbędnych ciotek :D

poniedziałek, 29 września 2014

Przeprowadzeni!

No i już przeprowadzka za nami... a może w trakcie, bo o ile kuchnia i łazienka mają już kawałek wolnej podłogi to nasz pokoj nadal wygląda okropnie :P Ale chyba nie tylko mnie stres trzymał, bo oboje wczoraj nie mieliśmy siły na rozpakowywanie toreb...

Mieszkanie jest na prawdę przytulne. Ale jednak to ciągle mieszkanie a my wolimy dom :P Z ogrodem, psem, garażem... no ale to tylko rozwiązanie na 2 lata ;) Później wracamy i mam nadzieje zajmiemy się budową czegoś własnego <3

Wczoraj jak już wszyscy się rozjechali a my ogarneliśmy kuchnię to nam się dni pomyliły i wpadliśmy na pomysł zakupów w biedronce a po powrocie miałam sobie obejrzeć ,,M jak miłość,, :P Na szczęście zorientowałam się, że polo po drodze jest zamknięte a M. wywnioskował z tego, że przecież jest niedziela :D Spacer nam jednak nie zaszkodził ;) Jednak cieszyliśmy się, że mama wcześniej wyciągnęła nas na zakupy, więc mieliśmy co zjeść na kolacje, bo inaczej zostałoby nam surowe mięso, kapusta i kompot ze słoika :D

Oby było nam tu dobrze!

piątek, 26 września 2014

już!

No i stało się :D Trwają wojny na USOSie... jeszcze chwila a dojdzie do tego, ze studenci zaczną sobie nawzajem za pieniądze udostępniać miejsca na zajęcia...
3 noce z rzędu nie śpie a w dzień nie jem... stres i duszenie f5 żeby coś jeszcze wyłapac to zdecydowanie nie dla mnie ale nic innego mi nie pozostaje;) Okropnie się stresuje... ale ja to już tak mam, że kompletnie w siebie nie wierzę i z góry zakładam, że nie zdam :P Mimo, że nie miałam żadnej poprawki nawet z pogromu na matematyce....

Już za 2 dni, w niedziele o 15:15 rozpocznie się nowy rozdział życia. Przeprowadzka i mieszkanie z Marcinem :) Mam nadzieję, że dzięki temu będzie mi łatwiej! Oby! Bo tamten rok był okropny!

I nie, wcale nie umiem zmienić myślenia... staram się każdego dnia ale jednak nic z tego :P Wiem jednak, że poddać się nie mogę, bo moje życie byłoby bez sensu... oboje bez wykształcenia a samą miłością się nie wyżyje... więc spiąć poślady i do przodu! :D Ale i tak mam łzy w oczach :P

czwartek, 18 września 2014

Maaało....

Mało już wolności mi zostało :D Całe 10 dni do przeprowadzki.... A ja już zaczynam budzić się w nocy jakaś niespokojna i panikować w dzień, bo przecież ja nie cierpię tego kierunku :P Co ja tam do *olery robię?? No ale pierwszy rok z ogromną paniką zaliczyłam w pierwszych terminach a też nic z tego nie lubiłam :P

Może wf chociaż polubię ? :P O ile dostane się na basen i dojazdy nie będą zabardzo kolidować z zajęciami, bo w 10 minut nie zdążę się przebrać, wysuszyć włosów i dotrzeć autobusem kilka km. dalej...
Na pewno nie przekona mnie mój dziki plan... 1,5 h zajęć, 1,5 h przerwy, 1,5 godziny zajęć.... i tak od 9:40 do 19:30 O.o Jakby sie nie dało tego ciągiem zrobić od 8:00...

M. będzie musiał udoskonalić swoje zdolności kulinarne i zadbać o to, żeby miał co jeść, bo on ma zajęcia raz dziennie przez 4 dni w tyg. z czego połowa co dwa tyg.. :P sprawiedliwość...

Do mieszkania już wszystko mamy :) Nie jesteśmy jedynie pewni czy mają tam jakieś rolety w oknach i czajnik w kuchni :P Ale z tym to się akurat wstrzymam :)
Rolet im nie kupie :P Zasłon w domu nie uzywam, więc też nie kupię ,,gdyby nie było,,... bo co z nimi później zrobię ? :P Jak nie będzie zamówię na allegro COKOLWIEK :D
Czajnik w poprzednim mieszkaniu był, więc nie kupowałam, bo nie byłoby gdzie schować jednego z nich :D A teraz jakoś żadne z nas nie potrafi sobie przypomnieć ,,był czy nie było?,,... a troche głupio zadzwonić z pytaniem, czy mają czajnik :D Z resztą najzwyklejszy (a inny nam nie potrzebny, na solidność przyjdzie czas) nie jest aż tak drogi, żeby było trzeba ten wydatek planować ;)

Tak też dziś leniuchuję, jutro jadę do M. bo trzeba jeszcze kilka drobiazgów z ubrań kupić a od poniedziałku przyjdzie czas na pakowanie... no dobra wg Marcina od soboty (27.09) wieczorem :P ... No ale ja będę miała tego znacznie więcej hehe :D I kto to porozkłada? br...

wtorek, 2 września 2014

Dieta....

Bedąc na wakacjach, w pierwszej połowie lipca, doszłam do wniosku, że jednak jest mnie trochę ,,zadużo,,...

Wedłóg BMI znajdowałam się na samym początku wagi idealnej, czyli SUPER! no bo 58 kg przy 169 to niby nie dużo.
Jednak wizualnie mój brzuch wołał o pomstę do nieba... Tak też ustaliłam plan, dokonałam pomiaru mojej masy tłuszczowiej, pożyczyłam sobie orbitrek, zwiększyłam psu limit spacerów (biegać nie cierpię...), ograniczyłam stopniowo jedzenie do ok 900/800 kcal, żeby efekt był szybszy :P

Taki znów szybki nie był, wczoraj ustaliłam 9 kg mniej i w wymiarach mojej oponki całe 7 cm mniej... i dalej ani drgnie... to przeklęte 7 cm od 2 tyg. się utrzymuje a waga spada... :/

Tak też wczoraj zawiesiłam dietę, miałam pozostać przy brzuszkach (może to wina mięśni? ich braku :P ?)... Tylko ten już raz jeden jedyny dzwoniąc do M. wlazłam sobie na orbitreka, nie odebrał, więc równie szybko chciałam zejść i tak też 30 minut później byłam w szpitalu :D

Jaką trzeba być łamagą, że wsadzić pół stopy między metal trzymający pedał a obudowę? Tyłem ją wsadzić ?
Szarpnęłam odruchowo, palce jednak zostały :D chrup chrup chrup... i pozamiatane... przez najbliższe 3 tygodnie siedzę i zawiązuję sadełko na nowo :P .... I to by było na tyle kolejnej przygody z odchudzaniem, wg BMI mam niedowage hahahaha ! No i połamane, powybijane palce oraz skręcone śródstopie, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało...  a M. dziś wywozi mojego przyjaciela ćwiczeń :( Zdjęcia sobie daruje...

środa, 27 sierpnia 2014

czy można...

Czy można pokochać czyjeś dziecko ,,od pierwszego wejrzenia,,?
 Niektórzy twierdzą, że nie.
 Ja jednak sądzę inaczej :D


Świetny głos :) 


Buzia prawdziwego Aniołka!

niedziela, 17 sierpnia 2014

1 miesiąc 1 tydzień 4 dni...

Dokładnie 1 miesiąc 1 tydzień i 4 dni zostało do przeprowadzki...
Z jednej strony w domu już mi się nudzi i chcę zamieszkać z M. Z drugiej jednak pierwszy rok był ciężki i wcale nie chce mi się tam wracać :P

Nastawiłam się jednak póki co na gromadzenie przydasiów do mieszkania :) Tak też ciągle oglądamy, zapisujemy, odrzucamy, decydujemy... i jakoś wczoraj doszłam do wniosku, że dziwny ten nasz związek :D
Zamiast myśleć o ślubie, łapać każdą chwilę, zwiedzać, myśleć o szaleństwie itp. my udajemy się na romantyczne spacery między półkami z sagankami, zastanawiamy sie czy i jaki czajnik będzie nam potrzebny, wybieramy koce, pościele, ręczniki... :D

Z jednej strony czasem chciałabym tak ,,wszystko od początku,,... w końcu mam 20 lat... Z drugiej jednak dobrze mi z myślą, że mam już kogoś ,,pewnego,, od prawie 5 lat... I czasem udaje nam się żyć jak stare małżeństwo a czasem kłócić się jak dawniej... w liceum :P

Odwiedząjąc Marcina mamę też ciągle poruszane są tematy co już mamy a co trzeba kupić... fajnie tak sobie pogadać o firanach, ścierkach itp z kimś innym niż M. Dla niego ważne, żeby ścierki nie były zielone w różowe smerfy a pościel wystarczy, żeby była... nie ważne, że mamy na razie same fioletowe i różowe :P

Chyba się starzejemy... Tatko wymierza dom, w którą tu stronę mamy się budować, Marcina rodzice gromadzą encyklopedie dla wnuków a a moja mama coraz częściej wspomina, że fajnie być babcią, jednocześnie codziennie prawiąc kazania na temat tego, że NAJPIERW STUDIA!!... Im chyba też dziwnie z tym, że mamy razem mieszkać :P

Albo do tego nie dojrzałam, albo to normalne ... :D











środa, 23 lipca 2014

Po...

No i niestety jak zawsze wakacje zleciały za szybko :P... Jednak wróciliśmy w super humorach, opaleni (aż za bardzo) i z całą lodówą świeżych, morskich ryb :)

Nie obyło się oczywiście bez atrakcji :D M. dzień przed wyjazdem sprawdzał autko, wiadomo nowy to on nie jest a 420 km w jedną stronę.... No i tak pogrzebał, że nie dopchnął jakiegoś kabelka od licznika i tak 100 km od domu padł nam licznik :P 1,5 godziny zeszło... oczywiście śrubokręty były ale żaden nie pasował :P Moja biedna penseta również, tak też musieliśmy szukać stacji ale na 3 z kolei nie było... byliśmy u kogoś w domu ale też nic nie pasowało... dopiero po ok 50 km jazdy na czuja trafiliśmy na kolejną stację gdzie znalazł się dla nas śrubokręt wybawca... wystarczyło dopchnąć kabelek i wszystko aż do Wapnicy było w najlepszym pożądku... no może poza jazdą 30 km przez las po dziurach... nawigacja <3...

Na miejscu czekali na nas przemili własciciele domu, raczyli nas pierogami z jagodami, smażonym dorszem, naleśnikami z serem i owocami... pokój śliczny, łazienka również... był i pies! Ah co to był za pies :P...

No ale wiadomo jak to wakacje, zleciały zbyt szybko i trzeba było wracać... Wszystko szło pięknie, już się cieszyliśmy, że tym razem żadnego lasu czy padniętego licznika aż tu 100 km od domu coś zaczeło sobie ,,prykać,,... tłumnik oczywiście... no żesz w morde! No ale co zrobimy? Nic :P 320 przejechaliśmy to i te 100 trzeba się dotoczyć, bo cholerstwo pękło gdzieś przy złączeniu... Jeden radiowóz szczęśliwie na luzie minęłam, więc później droga spokojna to trzeba gonić do domu żeby sie nie narażać .... No i trafiliśmy na następną kontrolę i tutaj już nic nie pomogło :) Tak też pierwszą kontrolę mam za sobą... Pierwsze co usłyszałam to ,,tak się zastanawialiśmy czy to czołg jedzie, czy samochód... prosimy prawo jazdy, dowód rejestracyjny i zapraszamy do nas...,, Marcin szybko kombinuje co mam mówić, ale oczywiście początkowo spanikowałam :D Poszłam i widzę, że już się dla mnie mandacik pisze... Tak też panika do kieszeni i trzeba było negocjować... łatwo nie było ale jak już zaczęli sie podśmiewać to nie odpuszczałam :P Mandacik został podarty i wyrzucony i skończyło się na tym, że zabrali dowód rejestracyjny, do odebrania po naprawie a naprawić mam sobie za tą 100, co by w mandacie była :) Marcin zmartwiony, że targuje dobre 15 minut przyleciał do mnie, ale już go Pan Władza poinformował, że mu 100 na naprawe utargowałam, więc siedział cicho :P Odjechaliśmy w sumie rozbawieni i Marcin wpadł na pomysł, że zadzwoni do taty się pochwalić a tu klops! Nie ma telefonu! Ciamajda wywalił go wychodząc z auta i musieliśmy się wrócić :D Ale mieli z nas ubaw... my w sumie też... No ale do domu dotarliśmy, dziurka zaklejona za 10 zł (cena kleju) i lekko nadspawana przez mojego tatę (0zł), przegląd na element (20 zł), więc tak drogo nie wyszło i dziś dowodzik będzie... ale chyba będziemy już zmieniać trasę 100 km od domu, bo mamy pecha :D
Bardzo się rozpisałam, więc fotorelacja będze później :D

poniedziałek, 7 lipca 2014

Mamy to! :D

W czwartek Marcin wyszedł z propozycją wstępnego obdzwonienia ofert mieszkań... Mamy ich 17 więc jest w czym wybierać! Tak myśleliśmy... do czwartku :P Oczywiście najpierw musieliśmy się polenić, zrobić obiad, iść na miasto po makaron.... no i zaczęliśmy dzwonienie i nagle z 17 ofert zrobiło się 2 + jedna, w której nikt nie odbiera :P

Jedna z ofert przerażała ceną i płaceniem za coś, z czego nie będziemy korzystać... była taka rezerwowa...
Druga niemal idealna jednak przez pośrednika... Dość namolnego pośrednika :P
Trzecia po 15 próbach kontaktu okazała się dość atrakcyjna jednak daleko... dojść na uczelnie nie bardzo a dojechać nie ma czym... jedyne wyjście to spacer między blokami i garażami jednak już mam pewne doświadczenia i o 19:30 zimą na pewno bym tą droga nie wróciła :D Namiot i wio do przodu ?:P kiepsko...

Podliczyliśmy wszystko jeszcze raz i wyszło, że mieszkanie nr.2 (z pośrednikiem) wyjdzie nam taniej przez okres lipiec-wrzesień, niż mieszkanie nr.3... Jedynka jednak odpadła, bo nic nie dało się urwać z ceny... Umówiliśmy się więc na piątek! Udało się załatwić oba w jeden dzień... niestety jedno o 11, drugie o 18 :P...

Mieszkanie daleko czyste, zadbane, nowa kuchnia i łazienka i jaki piesio! No za psa to bym brała ! :D Jednak daleko, Pan Dziadek nie chciał ani złotówki za wakacje odpuścić i co gorsza mieszkał piętro wyżej... skoro mam wynająć, chce się czuć swobodnie a jak będzie kontrolował i zwracał uwagę jak sąsiadka w mieszkaniu wcześniej gdzie suszarka po 21 to zbrodnia to ja dziękuję... No ale mieliśmy się zastanowić...

Drugie mieszkanie idealne! Duże, słoneczne, czyste, zadbane... Właściciele za wakacje chcą tylko 340 zł miesięcznie !! :) A kaucje możemy opłacić w październiku w momencie wprowadzki... Tylko też pośrednik :/ 1107 zł za nic trzeba zapłacić :( No ale nie było co kręcić nosem wyjechaliśmy z Torunia o 1447 zł biedniejsi... jedynie z umową w ręku :P Nawet bez kluczy z powodu kaucji... ale nie nie wyczarujemy kolejnego tysiaca z dnia na dzień :D

Tak też możemy się czuć bezpiecznie i ,,niebezdomnie,, jednak wakacje o chlebie i wodzie haha :D Zostaje nam liczyć na rodziców, słoiczki i biedronke gdzieś blisko ;) Ważne, że razem...

Kawałek naszego pokoju... dla studentów-idealny :)

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Leeeniwie....

Mój ostatni egzamin wyglądał tak:
No zadużo to ja się nie nauczyłam :P Na szczęście następnego dnia już byłam ,,wolna,,:D

Czas więc na rozpakowywanie... Na zdjęciu to tylko 2 worki ubrań, a było 5 :P +kurtki.... i cała reszta... Tylko mi się wydawało, że szybko pójdzie, tymczasem 2 dni się z tym męczyłam O.o I nadal się zastanawiam jakim cudem w ciągu roku mieszkania samemu nazbierałam tyle rzeczy?? Tata uznał, że to już zbieractwo i zamiast się zastanawiać, czas na wizytę u psychiatry :D Może i ma rację? :P
Jakoś jednak udało mi się to upchnąć ale połowa ubrań poszła do spalenia, rodziny, znajomych... saganki, szklanki, miski, żelazko itp. spoczywają pod łóżkiem:P Notatki w szafie mamy... a reszta to już gdzie się da upchnać, aż się teraz boję zajrzeć, zeby nie wypadło i mnie nie przygniotło :P Co to będzie po 3 latach studiów? Planujemy kupić sobie telewizor, mikser, blender, zestaw saganków (mam narazie 3 ale na 2 osoby może być mało:P), sztućce, nową pościel.... chyba trzeba dobudować pokój...

No ale... do października już mnie to nie dotyczy :P Tak więc przeszłam do przyjemności :) Pizza, spacerki, dobre domowe obiadki, cudowne poranki, kiedy nie trzeba za niczym gonić i myśleć o uczelni... W niedziele lenistwo w łóżku do 10...

Później z dzieciem projektowanie szaszłyków! Ba! Nie mogły być byle jakie! :P Wszystko było zaplanowane ;) Później lody, gril, plac zabaw, wycieczka rowerowa....
Rozdawanie kwiatków :P

 Pierwsze próby samodzielnych zdjęć! :)
I PRAWIE udane wspinaczki :P



No i wycieczki na baraniea....
Tylko trzeba się dobrze trzymać! Włosów mało, więc za uszy!
 A wieczorem zabawa w chowanego... no kto ją znajdzie? :P


Jeeeest super! :) Trzeba czerpać z wolnych chwil jak najwięcej, póki nie ma obowiązków...
Pozdrawiam!


czwartek, 26 czerwca 2014

Kooooniec!!

Jeszcze to do mnie nie dociera :D Ale właśnie dziś napisałam ostatni egzamin! Ostatni raz byłam w Toruniu! Oddałam klucze od mieszkania !


Rok studiów za mną a ja obdarowana przez przyszłą Panią Teściową agrestem biorę sie jutro za robienie kompotu :P To będzie raj! Przynajmniej przez kilka najbliższych dni, później wyjazd nad morze i pewnie zacznie mi się nudzić :P Ale sama nie wierzę w to, że wszystko się tak udało :)

Teraz będę zaglądać tutaj częściej :)!

sobota, 21 czerwca 2014

Bezdomna...

Czy nie pisałam już kiedyś, że u mnie nie może zadługo być dobrze?? Już byłam na ostatniej prostej a tu klops! Nie mam mieszkania! Umowę rozwiązujemy na koniec czerwca... nie będę tłumaczyć, bo szkoda mi na to nerw :P Na szczęście to jeszcze ,,życie studenckie,, i coś takiego pewnie jeszcze mnie spotka, teraz będę bardziej przyglądać się ludziom, bo można trafić na niezłą wredotę, która zrobi wszystko, żeby tylko jej było wygodnie... Co się robi jak chce się mieć mieszkanie dla siebie? Dzwoni sie do właścicieli (którzy przecież uwierzą, bo siostra tam wcześniej mieszkała!!) i opowiada BÓGWIECOSIE... Właściwie to właścicielka była przemiła i nieźle zaskoczona o co chodzi, podobnie jak ja... ale I'm sorry... winny się tłumaczy, ładnie podziękowałam za przyszły rok i tak też STAŁAM SIĘ BEZDOMNA!

Nie będę ukrywać, że od jakiegoś czasu myślałam o tym żeby zmienić otoczenie i nie żyć na zasadzie ,,możesz tu być ale nie wchodźmy sobie w drogę,,... Jednak wygoda wygrała :D I chciałam od października wrócić do tego samego mieszkania, plusem było też to, że za wakacje nie musiałam płacić...

No ale teraz widzę już dobrą stronę tej sytuacji, studenckie życie bywa okrutne i na granicy minimum socjalnego :P Ale jednak szacunek się należy i troche godności trzeba zachować... Szukamy zawzięcie....

Tylko teraz mam problem... być tutaj i płacić tam ? O.o Nie bardzo...
To może płacić tam i pracować tam?? Ale! Ale... inne były plany... wakacje, zaręczyny, mieszkanie razem... bo ślub dlatego, że ,,wypada,, nie wchodzi w gre :P
A może jednak znajdzie się kąt, który wynajmiemy chociaż od września??
Trudna sytuacja i jak zwykłe 2138478612 pytań w głowie... Pożyjemy, zobaczymy!!

Tymczasem dwa ostatnie egzaminy przedemną! A jutro z M. i rodzicami jedziemy zabrać wszystko z mieszkania i posprzątać... bo przecież tylko ja od tego jestem ? :/

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Z górki....

Sama nie wierzę w to, że tak szybko zleciał pierwszy rok studiów... Ale cieszę się! Ze mnie student, jak z koziej pupki abecadło :P Kompletnie mnie to nie kręci, nie lubię tych całych ,,studenckich imprez,, i zachwalanego ,,studenckiego życia,,... podchodzę do tego bardziej na zasadzie ,,studiuje, bo trzeba, żeby później było mi lepiej,, i nieraz przeklinam w myślach, że wgl coś takiego jak studia strzeliło mi do głowy :P Kiedyś pewnie będę się z tego śmiała :D

W USOS'ie nie ma śladu po 2... nawet chyba się pomyliła i mam wpisaną ocenę w pierwszym terminie :P Dwa pozostałe egzaminy w tygodniu zaliczone! (tak mi się wydaje przynajmniej :P)

Do końca zostały jeszcze 3 egzaminy... finanse (znów, brrr....), rachunkowość i statystyka... i tu wychodzi na jaw, że ze mnie jednak umysł ścisly bo wkuwanie ustaw o NBP, prawa bankowego i inne finansowe bzdurki nie chcą mi wchodzić do głowy a statystyka wydaje sie przyjemna mimo hieroglificznych wzorów i dość nietypowych interpretacji... Podobnie jest z kolokwiami... jeśli moja nauka polega na sedzeniu i rozwiązywaniu 138234282612... przykładów to LUBIĘ TO! Mogę wtedy spokojnie oglądać telewizję, zajmować się dzieciakami, bawić się z psem a jednak przyswajam... A jak mam wbić do głowy książkę o finansach publicznych, 2 ustawy i stan bieżący sektora bankowego to.... co chwilę rwę włosy z głowy i błagam, żeby to już minęło :P No ale czas wrzucić na luz, najwyżej zaliczę je w sierpniu (tak sobie sierpień wymyślił...) a tymczasem skupię się na czymś przyjemniejszym czyli na wakacjach!!

Jak to dobrze mieć teścia pracującego na okrętach ;) I mieć wakacje pół darmo zwiedzając przy tym całe wybrzeże... Już nie mogę się doczekać a ruszamy 14 lipca !! Później będzie trzeba wrócić do pracy i zorganizować wszystko na październik bo jednak mamy jeszcze troche braków w sprzęcie kuchennym itp... Ale i tak będzie to relaks i niezłe przewietrzenie głowy... :P

Do usłyszenia za 2 tygodnie!! :)

sobota, 7 czerwca 2014

Zbyt pięknie....

Wiedziałam! Zbyt dobrze mi szło!
Tak też wczoraj dla urozmaicenie dostałam sobie 2! Jak to M. ujął ,,ooo faktycznie jest, czerwona jak du*a pawiana na wiosne,,...
Ich to bawi, bo to moja pierwsza a mnie wprawiło w depresje O.o Wszystkiego się odechciało.... Zadużo stresu i presja czasu....


No ale mobilizujemy siły i do przodu! Chodźby nie wiem co! Jakaś dziwna panika nie daje mi spokoju... jakby to studenci bez poprawek żyli.... :P

Do ,,po sesji,,!! Trzymajcie kciuki! Bo mnie wywalą i wuala, będę zamiatać ulice.... Finanse! Zgińcie O.o

piątek, 30 maja 2014

Wpadłam :D

Dziwny temat ;P No ale chodzi tu o wpadanie w wir nauki :P Chyba czas polubić ten stan!! :)
Tuż przed prawdziwym FiRowym pogromem zaliczeniowym zawsze odczuwam panikę, strach i okropną niemoc.... bo jak? Jakim cudem ogarnąć te stosy papierów, faktur, ksiażek O.o Kiedy jeszcze dodatkowo wcale nie czuje się w tym jak ryba w wodzie... No ale chyba lepiej 3 lata nie czuć się jak ryba w wodzie a później mieć pracę niż studiować pedagogike i zęby w ścianę wsadzić ;P A niestety w mojej okolicy pedagodzy łatwo nie mają.... No ale zaliczaaaaam juz od jakichś 3 tygodni... i w końcu zaczełam się przyzwyczajać :P
Wstaję o 7 najpóźniej, ogarniam łóżko i to co aktualnie mi potrzebne z ksiażek... robie sobie kawę, albo i dwie ;P Robię kanapki, nawet ze 4 ;) Siadam i tak księguję, rysuję, planuję, zapamiętuje.... aż do pierwszych zajeć... Wtedy w 15 minut trzeba się zebrać, wysłuchać czego chcą, zrobić szybkie zakupy, jeszcze szybszy obiad i wracać.... do nauki :P I tak do 23... po to żeby wstać o 7 do tego samego :P.... Ale teraz już jest ok, przyzwyczaiłam się i tak to nie boli :P Widząc jak wykrusza mi się grupa mogę być nawet dumna z siebie...

Tak szczerze mówiąc dostałam sie tam zupełnym przypadkiem... a było 8  osób na jedno miejsce... zabrałam wymarzone studia komuś kto na prawdę o tym marzył, bo ja nadal nie jestem przekonana... ale nic lepszego nie znajdę ;P Wiem, że robię tylko licencjat, potem też pracę znajdę a magisterkę zrobię KIEDYŚ zaocznie, gdzieś.... Może i głupie podejście, może mi się jeszcze odmieni??
W sumie myślałam, że FiR to najłatwierszy kierunek na WNEiZ UMK :P Jednak już wiem, że najtrudniejszy :D Life is brutal! Sama tego chciałaś!

Wczoraj upolowałam przepiękne miseczki do zupy w bajecznych, pastelowych kolorkach, i kubki <3 po 2 zł za sztukę!!! Idealnie przydadzą się  na październik <3 Lekko wpadam w przerażenie jak zaglądam pod moje łóżko :P Mam tam komplet szklanek, szybkowar, sztućce, ściereczki, ręczniki, pościel..... chyba przesadziłam z tą ,,wyprawką,, :P Ale już nie mogę się doczekać :D Najwyżej wybierzemy się na rynek i nadmiar sprzedamy :P hehe
M. walczy z pracą licencjacką.... i oboje wykończemi mamy ochotę na małe conieco :D Dlatego też w sobotę rzucamy wszystko (sory statystyka, będziesz moją pierwszą poprawką<3) i idziemy na koncert ze znajomymi... wrócimy do niego, rano zgarniemy Roksanę i zrobimy sobie 1 czerwcowego grilla :) Tego mi trzeba!! :)

Został ostatni tydzień zajęć, od 12 sesja, ja mam ją od połowy maja :D Żadna nowość ;P Ale nie będzie trzeba na wykładach siedzieć ;) A później???
Najkochańszy Pan Przyszły Teść załatwi nam wakacje nad morzem :D Wstyd się przyznać ale tam to mnie jeszcze nie widzieli :P Dlatego czekam z niecierpliwością <3 Tydzień oderwania od wszystkiego, zero obowiązków, bez uniwesytetu, bez dbania o dom <3 aaaa!! Nie moge o tym zadużo myśleć, bo to mnie rozprasza :D
A później czas wrócić do pracy <3 ale to co, przynajmniej nie będzie trzeba się uczyć <3 A od października już będzie lepiej, będzie się do kogo przytulić... damy rade! :)

czwartek, 15 maja 2014

Wooolne :(

Taaak mi się marzy wolne... mam już dość... od października wiecznie się uczę, ile można?
Wczoraj cieszyłam się z 3 z matematyki... no fakt jest z czego bo znów ok 10% zdało...
Wieczorem wpisał oceny z zarządzania MSP i tu lekki szok, że 4,5 a nie 5 :P No ale zaliczone... Na test z angielskiego finansowego nadal czekam...
Idę sobie dziś wmiarę zadowolona i co? W jednym tygodniu 4 zaliczenia ;/ z czego dwa przedmioty to sobie sami mamy zrobić w połowie... i do końca czerwca ani dnia bez nauki O.o

OGŁUPIEJE TUUUU!!! :( Mam już dość, mój mózg wysiada i nie przyjmie już ani karteluchny, no ani jednej no... a gdzie tu jeszcze 24464321643 banków do wkucia na wtorek a później to już polecą marketingi, makro, statystyki, finanse... O.o jak żyć jak nie ma czasu się wykąpać??????

Byle do wakacji.... blee :(

środa, 14 maja 2014

Jest!!

No i udało się! Dziś około południa w USOSie pojawiło się wyczekane 3 z matematyki finansowej :D!!!! Taaak mi się humor poprawił, że nawet chciało mi się iść na wykłady ;PP

A co u mnie? Egzaminy, kolokwia, zaliczenia, Toruń, dom... itd... Nie ma o czym opowiadać :)

U Was jestem na bieżąco, nic mi nie umknęło, nic przede mna nie ukryjecie :P !

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

piątek, 18 kwietnia 2014

świątecznie!

Zając kica po ogrodzie, słonko pięknie świeci, Roksanka w świątecznym humorze a KaSiA z doskoku księguje głupoty przygotowujać się do kolokwium z rachunkowości finansowej :D

Z serii Roksanka świątecznie czyta:
Ja: przeczytaj ten wyraz
R: p...
ja: ii...
R: s...aaa...n...k!..a!
ja: super! To teraz jeszcze raz cały wyraz!
R: p... i... s... a... n... k... a!
ja: Świetnie! I co przeczytałaś?
R: JAJKO!!!!
....i wszystko opada ;P nie tylko ręce...


Skacze zajączek po lesie
 
I życzenia Tobie niesie 

Przez pisanki przeskakuje 

ALLELUJA wykrzykuje 

Po czym znika w długich susach
 
Cały mokry od dyngusa !!

Możliwe, że już tutaj nie zajrzę dlatego życzę Wam Kochani Wesołych Świąt Wielkanocnych, spokoju ducha, wiary w ludzi, umiejętności dostrzegania piękna tego świata i wiary w siebie, w swoje możliwości!

środa, 16 kwietnia 2014

Wooolne :D

Jeszcze tylko 2 dni i do środy wolne!! Dziś jednak czeka mnie sprzątanie mieszkania, rozmrażanie lodówki i inne mało przyjemne zajęcia ;P Wieczorem przyjedzie M. a jutro już wracam do domu!

Potrzebuje porady! Co kupić dziewczynce na komunię??? Pomysłów braaaaak!!!

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Mało...

Mało już zostało roku akademickiego... no może nie aż tak mało ale zawsze lepiej 2,5 miesiąca niż 9 ;)
Ciągle trzebaa się uuuuuczyyyyć tak też w weekend ksiegowałam zawzięcie wypłaty, roszczenia sporne i inne mniej lub bardziej bzdurne rzeczy ;P A dziś douczam się z makroekonomii co by z sensem gadać prowadząc ćwiczenia we wtorek... Tego też chyba nie lubię...

W niedziele wybraliśmy się na zakupy i prócz butów M. nie kupiliśmy nic... jakoś źle się czułam (musiało być baaardzo źle) i nie miałam ochoty nawet nic oglądać ;P Na obiadku wylądowaliśmy u mamy M. a później grzebałyśmy w ogródku (brzydko, bo w niedziele) i przesadzałyśmy kwiatki...

Dostaliśmy zaproszenie na komunię, tylko co się kupuje teraz dziewczynce na komunię???? kompletnie nie mam pomysłu i jakoś już  nie pamiętam o czym ja w tym wieku marzyłam??

Wieczorem mieliśmy rozmowę, spokojną ale dość utkwiła mi w pamięci i w sumie to nie wiem czy ja robie źle, czy M... Według mnie w związku nie da się życ tak jak się chce, według własnych zasad, własnych planów, własnych decyzji... bo są sprawy, które jednej osobie odpowiadaja a drugiej nie i trzeba dojść do kompromisu, trzeba czasem zrezygnować z własnych przekonań... jednak dla M. jest to ograniczenie ? Nie wiem, może tak myślą faceci ale wiem, że było wiele sytuacji w których rezygnwałam z czegoś mniej istotnego dla naszego związku, dla komfortu drugiej osoby...
M. uważa, że posiadanie samych ,,przyjaciółek,, jest ok, że witanie sie z nimi całusem jest ok, i to jego decyzja i nie będzie siedział ,,pod butem,, i wcale nie jest to ważniejsze ode mnie, bo ja jestem najważniejsza...
Tyle, że ja do posiadania koleżanek nic nie mam, bo wiem, że na jego kierunku więcej jest dziewczyn i lepiej normalne koleżanki niż kolega ćpun ale witania się w ten sposób z obcymi mi osobami jakoś nie mogę przetrawić i nie jest dla mnie normalne, że ktoś wolałby rozstać się ze mną dla buziaków... chodź według M. nie o to tu chodzi a o ,,decyzje,,...
Też mi decyzja... nie o decyzje chodzi a o fakt tego, że mi się to nie podoba i może faktycznie to mój problem, może wynika z niskiej samooceny, bo przecież mu ufam... sama nie wiem...
Czasem dobrze sie zastanowić czy to wszystko ma sens? Może tak będzie już zawsze? Może do siebie nie pasujemy idealnie? Ale chyba nie ma związków idealnych? Tylko co wtedy zrobić? M. nie odpuści, bo to on, on ma swój ośli upór ale w końcu zawsze taki był a jednak go kocham? Ja potrafię odpuścić ale wiem, że będzie mnie to gryzło od środka i będą sytuacje kiedy wypomnę, będe się czepiać, bo taka już jestem, że jak mi się coś zakoduje to będę sobie uparcie twierdzić, że ,,buziaki są ważniejsze ode mnie,,..

Dziwna sytuacja, zachowujemy się jak dzieci, chodź oboje wiemy, że to głupie... Tylko ciekawe z czego to wynika? Z różnicy kobieta/mężczyzna, z tego, że do siebie nie pasujemy, czy mamy zadobrze i głupoty nam się w głowie rodzą? Brr nie lubię takich sytuacji, takich dni...

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Po zaręczynach...:D

Fajny weekend za mną :P Żadne z nas aktualnie o zaręczynach nie myśli, bo eghm nie stać nas na głupoty :D Ewentualne zaręczyny planujemy raczej w wakacje no ale po co my do zaręczyn, jak wystarczą rodzice ?:P No ale od początku...
W środę zadzwoniła mama M. z prośbą, żebym przyjechała do niej w sobote rano pomóc jej szykować urodziny-niespodziankę dla taty M., 65 lat kończy co prawda 8 kwietnia ale wypływa w morze już 7 (dziś)...

Zgodziłam się, do soboty co chwilę podawałam przepisy itp a tatko ? Zauważył, że coś się święci, jednak nigdy nikt mu urodzin nie wyprawiał poza jakimś drobnym ciachem i upominkiem ale bez niespodzianek ;P Tak też rozpoczął wywiad! Sam nie wierzył, że mogłyby to być urodziny, więc zapytał od niechcenia ;P A że się mama nie przyznała to z radością uznał, że to ,,zaręczyny! Innej opcji nie ma!,, Marcina mama nieco rozbawiona powiedziała, że ona tam nic nie wie...
Tatko poszedł więc do Marcina i przekopując ogródek zaczął delikatnie wypytywać i chodź Marcin zareagował podobnie jak jego mama tatko Jaś radosny pobiegł do żony wykrzykując, że ,,już wszystko z Marcina wycisnął! Będą zaręczyny!,, Niechcący oświadczył to też chłopakowi swojej córki i synowi... i jeszcze kilku innym ;P Przez chwilę się zastanowił, czemu u nich a nie u mnie... ale uznał, że ,,młodzi teraz lubią tak nowocześnie, inaczej,,... I nic nie dało mówienie, że nic z tych rzeczy i nie o to chodzi ;P On swoje wiedział, koszule kazał na wieczór wyprasować i chodził zadowolony próbując mnie od rana wypytać czemu to taka tajemnica i mama wie, a on nie :P
Rozbawiła mnie ta sytuacja gdy Marcina mama opowiedziała mi przez telefon, tak też opowiedziałam mojej mamie, która nieco się ,,zszokowała,, z racji tego, ze siostra ślubuje za rok we wrześniu i wszczęła panikę skąd ona tyle pieniędzy weźmie??!! Sporo czasu mi zajęło uświadomienie jej, że jeszcze nie...
Od samego rana w sobotę szykowałyśmy sałatki, karkówkę, kurczaka itp a biedny tatko co 15 minut przychodził do domu z nadzieją, że coś podsłucha, czegoś się dowie...
Rozbawił mnie też przepis przysłany sms'em przez Marcina siostrę która w tym czasie była w szkole na egzaminie... Sałatkę grecką owszem robię, ale ona robi jakoś ,,inaczej,,... To się dowiedziałyśmy...

,,Porwać salatej lodową, poronin pobranego ogórka i oparzone pomidry, powrócić mozarellę, zalać sosem greckim albo dwoma i już,,
Tak to jest jak się ma włączony słownik i nie patrzy co pisze ;P No ale sałatka wyszła, bo chociaż składniki dało się wywnioskować ;P

Mina Marcina taty wieczorem była cudowna :D Wzruszył się odrobinę jak weszliśmy z tortem, szampanem i prezentem jednak koszuli nie założył i cały wieczór dopytywał czy na pewno urodziny to nie przykrywka? A może jednak? Bo on już stary jest! I można uznać, że to były zaręczyny ;P Siedzieliśmy do 2 ... rano gotowaliśmy obiad, bo starszyzna poszła do kościoła a później (brzydko bo w niedziele) myliśmy samochody ;P Ale już u mnie, bo w mieście nie wypada :D Taaak fajnie cieplutko było :)

Super weekend a teraz niestety narzeczony mysiał wrócić do kopania ogródka a ja do statystyki ;P

wtorek, 1 kwietnia 2014

dobrze jest... :D

Baaardzo długo czekałam na ten moment ... jednak teraz mogę już powiedzieć, że dobrze mi tu! Lubię Toruń! Lubię nawet towarzyszącą mi budowę linii tramwajowej od października i hałasy z tym związane! Lubie te zabytkowe pociągi! Lubię uczelnie! I mimo, że jest ciężko i zupełnie inaczej niż sobie wyobrażałam, teraz juz podchodzę do tego spokojniej:) Dość dużo czasu potrzebowałam, żeby dotarło do mnie, że nie zmienie losu i nerwy nic tu nie pomogą... panika która mi towarzyszyła teraz jest już przeszłością! Będę miała poprawkę, to świat się nie zawali, nie muszę być całe życie na 100%! Wrzucam więc na luz, skupiam się na tym co ,,tu i teraz,, i zamierzam cieszyć się życiem :D
Weekend spędziłam cuuuudownie :D W sobotę cały dzień spędziliśmy na działeczce, sprzątanie i gotowanie nie było priorytetem... a niedziela? Było cudnie! Zabraliśmy Roksankę na lody i wycieczkę po wszystkich okolicznych placach zabaw gdzie się ganialiśmy, tuliliśmy, przewracaliśmy ... Byliśmy też na rybach! Roksanka mniej się ryby bała niż ja ;P Marcina tata dawał jej ryby, każdą po kolei wygłaskała i wpuszczała do wody;P Odwieźliśmy tatę M., mała bawiła sie z psem i dość towarzyskim królikiem ;P Na koniec dnia leżeliśmy totalnie wykończeni i uczyliśmy Roksanę grać w mahjonga ;P I chyba obojgu tego właśnie nam brakowało ;) Mając przy sobie dziecko można samemu przez chwilę powrócić do dzieciństwa i tak beztrosko śmiać się z nosa umazanego lodami i ganiać się między huśtawkami... a najlepsze w tym wszystkim jest oderwanie się od problemów... tak sobie głowę ,,przewietrzyłam,, że wszystko wydaje się teraz takie do przejścia i nie ma problemów nie do pokonania!

Następny weekend też zapowiada się całkiem sympatycznie :) W sobotę rano jadę do Marcina mamy szykować impreze niespodzianke z okazji urodzin M. taty ;) Nie będzie jego siostry, bo pracuje więc chętnie pojadę :D Wieczorem zaczniemy świętowanie a w niedziele? Tego jeszcze nie wiem :P Pewnie pojedziemy do moich rodziców, bo w tej kwestii nadal tęsknie i jakoś po całym tygodniu w Toruniu brakuje mi ich marudzenia, żarcików...

Mam duuuuużo zdjęć, niestety aparat został w domu :( Ale jak wrócę to coś wybiorę ;)

Miłego dnia Kochani!

czwartek, 27 marca 2014

tyyyle streeesuuu...

AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!! Nadszedł ten dzień :D KaSiA będzie jutro przeprowadzać z grupą ćwiczneia na Finansach...
Nie nawidzę! Wystąpień! Matura ustna z polskiego to była dla mnie ogromna trauma :D A jutro zamiast 15 minut mam gadać 1,5 h? Nie wiem jak to przeżyje ;P Wiem jedno! Bankowość hipoteczna i caaaała ustawa nie ma już dla mnie żadnych tajemnic ... Cieżko będzie, mam jednak całe 29 slajdów ( łącznie z tytułem, planem, bibliografią i podziękowaniem za uwagę) więc może nie zapomnę tak duuużo??

Jednak wiem, że stres swoje robi, na ostatnich ćwiczeniach kolega zamiast analizować wpływ wydatków państwa (G) i tak to ujać, zaczął rozprawiać o ,,wpływie stymulacji punktu G na zmiany w PKB,, ... nie muszę chyba wspominać jaka była reakcja Panów na sali a biedny chłopczyna do końca nie zorientował się co mówi ;P

Na wszelki wypadek usunęłam z mojej wypowiedzi wszelkie kojarzące się słowa itp co by uniknać kompromitacji... chyba, że się przerwócę, popłaczę, a może odwołają zajęcia???

Trzymajcie kciuki!!

niedziela, 23 marca 2014

Młodzi, ambitni...

Młodzi, ambitni zakończyli sprzeczkę, pierwszą w roku 2014 i postanowili uczcić to soczkiem marchwiowym z racji antybiotyku KaSiA i napisaniem rozdziału pracy licencjackiej M...
Noo planowali przynajmniej...



Pozostawie to bez komentarza ;P 





Ja jestem chora, M. nic nie tłumaczy ale to już chyba trzeba leczyć ;P
Miłej niedzieli a my tym razem u M. będziemy pisać rozdział ;P I romansować z moimi bankami hipotecznymi <3

piątek, 21 marca 2014

niedobrze....

No i wiedziałam, że zadługo było dobrze...
Jak wspominałam znów jestem chora, albo nadal?
Od ponad miesiąca ciągle cos się przyplątywało... najpierw chyba angina, później silny ból krtani... kilka dni spokoju i ból ucha... a od ponad tygodnia okropnie bolący migdał, zatoki i czerwone zaropiałe oko... Już nie wspomnę, że ogólnie czułam i czuje się fatalnie...
W nocy mama uznała, że dysze jak parowóz i rano pojechała mnie zarejestrować do lekarza (śmiech na sali od 5 rano w kolejce i numerków brakło...) no ale szczeście w nieszczęściu, że trafiłam na lekarza ginekologa, który jest też lekarzem rodzinnym i przyjmuje pacjentów żony, gdy tej zabraknie numerków;)

No i się dowiedziałam, wystraszyłam a teraz staram się wierzyć, że będzie wszystko dobrze...
Zarazili mnie jakąś paskudna bakterią, nazwa jest na wynikach ale po co to komu? Ciekawe tylko czy w słynnym Włocławskim szpitalu podczas operacji w czerwcu zeszłego roku czy może na wampiriadzie w listopadzie podczas oddawania krwi? A może u dentysty?
W każdym bądź razie pierwsze pytanie jakie usłyszałam to ,,czy na pewno nie jestem w ciąży?,, z tego co mi wiadomo to nie, przynajmniej się upewniłam :P Później cudowny lekarza, cierpliwy i dokładny zbadał mnie z każdej możliwej strony i zaczęła się rozmowa...
Na chwile obecną mam ,,atopowe zapalenie,, wywołane pałeczką tejże bakterii, nic w internecie na ten temat znaleść nie mogę ale może to i lepiej...
Zarażać nie zarażam, zagrażałabym tylko ewentualnemu dziecku, bo trzebaby było zaczekać z leczeniem i maluch najprawdopodobniej byłby zarażony. Na szczęście takiego niebezpieczeństwa nie ma...
Ja za to mam zapalenie oczu!! Wyglądam jak wampir i potwornie piecze... angine, zapalenie krtani, ucha, oskrzeli, powiększoną wątrobę i niewiadomo co jeszcze... i całe szczęście, że poszłam bo jeszcze chwila i bez szpitala nie byłoby szans, żeby bakterie powstrzymać i najprawdopodobniej miałabym poważne problemy z ,,kobiecymi sprawami,, i niewiadomo co jeszcze...

Narazie mam antybiotyk na 10 dni i całą torbę innych leków + zalecenie stawienia się natychmiast w szpitalu gdy wystąpi głuchota, ślepota, wysoka gorączka i kilka innych... Po 10 dniach mam się stawić na badania kontrolne do lekarza rodzinnego żeby stwierdził czy potrzeba jeszcze jednego antybiotyku, szpitala czy też objawy ustępują... później czekają mnie jeszcze regularne kontrolne wizyty u ginekologa i badanie krwi...

A taka ładna wiosna za oknem... a ja znów zamiast się cieszyc mam problemy... i to nie małe... Ale u mnie chyba to normalne :)

Wam życzę duuuuuuuuuużo zdrówka i samych powodów do radości!

środa, 19 marca 2014

Co dziś robiła...

A właściwie co dziś zrobiła KaSiA?

1) wstała
2) szybko jadła, żeby zdążyć
3) jeszcze szybciej wzięła prysznic
4) przeczytała 30 stron ksiażki z makroekonomii pogłębiająć swoje przerażenie, że nic nie kuma...
5) biegusiem posprzątała mieszkanie + umyła okno w kuchni
6) wylała na czyściutką podłogę kompot wiśniowy...
7) miała coraz mniej czasu, więc migusiem przypaliła obiad
8) uff ogarnęła
9) napisała sms do Eweliny o treści ,,idziesz na wykład? nie wiem czy czekać?,, zakładając kurtkę, zerkając na zegarek, że ma jeszcze całe 18 minut....

I co??

,,ale... przecież wykład już był...:P!,,

I wszystko legło w gruzach... Jakby to moja wina była, że usos się ,,aktualizuje,, po raz 15 od poniedziałku a mi się 13 z 16:20 pomyliła :D

Kurtyna, oklaski, dobranoc ;P

poniedziałek, 17 marca 2014

Sens...

Coś ostatnio rzadko piszę... i przyszła do głowy myśl ,,czy to wszystko nie jest bez sensu?,,...
Wymyślam ciągle nowe wymówki, święta, sesja a tak na prawdę to chyba po prostu nie dzieje się nic nadzwyczajnego żeby cokolwiek napisać...
Ile można rozwodzić się nad tym, że mam kolejny egzamin, prezentacje... co w tym ciekawego ?
Ile można pisać, że M. był ze mna cały tydzień i w końcu nie było nudno, że współlokatorka strzeliła focha na cały świat i jest totalnie nie przyjemnie, że od październka z tego powodu prawdopodobnie zmieniamy mieszkanie, bo jak można żyć w takiej atmosferze?
Ile można pisać, że on był u mnie a ja u niego...
Ile można pisać, że jestem chora tylko nie mam czasu iść do lekarza a wydałam juz fortunę a i tak znów wszystko wraca ;P

Tak zdechł mi pies, zachorował dziadek, perfekcyjnie pokłóciliśmy się z M.... ale czy to są na tyle ważne tematy, żeby powstał o tym post?? Wydaje mi się, że żadnego z nich na całą notke się nie rozciągnie a pisanie zlepka nowinek, które nie są niczym nadzwyczajnym nie ma sensu... a na nic konstruktywnego nie mam nawet czasu...

Mimo wszystko nie chcę i nie mogę się z Wami rozstać tak też bloga nie usówam :) Chcę Was odwiedzać i nie komentować jako anonim...

Pozdrawiam!

poniedziałek, 3 marca 2014

Oby częściej...

Cuuuudny weekend za mną...
Wróciłam do domku w piątek, spokojnie bez żadnych niespodzianek... już o 13 byłam u M. który cierpliwie czekał na mnie na dworcu z rozgrzanym autkiem :D taaa się baba wybrała w cienkiej kurteczce jak dupsko urywa :P
 Standardowo do wieczora układałam puzzle z Marcina mamą :D I w końcu złożone! Tylko nam się jeden puzzelek zagubił i mamy 4999 ;) ...
 Później z moją mamą pojechałam na zakupy i do domu <3 taaaaaak mi tam dobrze :D Kłócą się, papuga lata po głowach, dziobie po nosie, pies z zazdrości miauczy, ciagle ktoś głodny i ruch jak na Marszałkowskiej... Lubię to! Zdecydowanie!
W sobotę wybrałam się na zakupy z mamą, nic nie kupiłam ale fajnie było! Tak fajnie, że aż miałam ochotę wyszorować całą łazienkę, łącznie z wyszorowaniem kamienia z kranu i listewki przy wannie... skąd to wyłazi?? ;/ No ale teraz już lśni! I jaka to przyjemność czyścić coś ,,swojego,, a nie cudzą wannę, w cudzym mieszkaniu, będącym tylko moją skarbonką, której nawet nie lubię ;P...

Tak mnie to czyszczenie wciągnęło, że M. zastał mnie we wannie w dresach z mokrym tyłkiem i śmierdzącą octem ;P Chyba mnie kocha, bo nie uciekł ;) A nawet został na noc! I było cicho, ciepło, przyjemnie... i nie byłam sama jak od poniedziałku do piątku brr...
Tatuś oczywiście skorzystał z niepijącego przyszłego zięcia (a nawet dwóch) i tak wszyscy w nocy jęczeli, że chce im się pić ;P

W niedziele wybraliśmy się na zakupy do pobliskiego miasta iiii tylko od 9 do 18 biedny Marcin musiał chodzić aż wieczorem zaniemówił, leżał, gapił się w sufit i nic nie chciał jeść ;P Zaliczyliśmy obiadek u M. mamy i przepyszne pączki... A później to już tylko douczaliśmy mnie z angielskiego, bo co jak co ale języki to moja odwieczna zmora... nieeeeee naaaawiiiiiiiidzęęęęę!!!!!

A rano nastąpił kryzys... nic mi się nie podobało i chyba sama nie wiem o co chodziło... Jak wstałam tak zaczęłam płakać i do ok 13 nie mogłam się uspokoić... Może po prostu nie chciało mi się tutaj wracać? Nie mam pojęcia... Marcin dzielnie rozśmieszał, pocieszał i próbował wyciągnąć wnioski ;P No ale samo przyszło, samo poszło i o 15:27 musiałam mu pomachać na pożegnanie... Ale tylko do piątku!
Oby częściej weekendy bywały takie jak ten, spokojnie, bez niespodzianek... ciepłe i rodzinne z odrobiną nowych łaszków :D hyhyhy Następny niestety taki nie będzie, bo 10 marca z rana mam egzamin ;/ Oby M. plan zajęć był tak łaskawy, żeby mógł ze mną w niedziele wrócić do Torunia!

Pozdrawiam!!

sobota, 22 lutego 2014

Starość...

No i sama się przekonałam, że imprezy chyba jednak nie są dla mnie ;P Wróciłam z bolącą głową, lekkim kacem, piskiem w uszach, rozciętą nogą i zmarznięta, że do rana sie trzęsłam ;P
Było całkiem sympatycznie ale bez M. to już jednak nie to samo... a ja zamiast dobrze sie bawić z tyłu głowy miałam TĘĘĘĘĘĘSKNIEEEEE!!! i jakoś tak nijak było :)
Chyba bardziej zależy mi już na stabilizacji niż na ,,szalonej młodości,,...

Całą środę ledwo na nogach stałam i to jedynie przez to, że o 3 rano już zasnać nie mogłam... a jak jakimś cudem udało mi się zasnać to obudziła mnie mama... ;P A jak przyszła 8, to trzeba było wstać, postrzątać, obiad zrobić, jechać na miasto po książkę, pouczyć się trochę... bla bla bla ...

Na szczęście wczoraj wyrobiłam się wcześniej i przed 14 byłam już u Marcina i już było mi lepiej ;) Strrrrraaaasznie mi ich brakuje... nie boli mnie samodzielność ale właśnie to, że jest ciagle tak cicho ;/
Lubię wieczory w domu, ktoś się kręci, piszczy, płacze... ktoś przyjedzie, coś rozleje...
W toruniu mam tylko szum laptopa i telewizor... Ale już do czerwca nie daleko a od października będę już z M... :D <3 I wiem, że będzie trudno, że ludzie będą gadać, że będzie trzeba wziać sie za pracę... ale damy radę :) A nic na siłę i na pokaz robić nie chcę ;)

Dziś od rana wzięłam się za szykowanie jedzonka i zamierzam spędzić spokojny sobotni wieczór z rodzicami i Marcinem... i tego mi trzeba :D Imprezy to zło! Przynajmniej obudzimy sie jutro rano wyspani ;P I delikatnie uczcimy fakt, że tylko ja z moich znajomych zaliczyłam wszystko w pierwszym terminie :D A tak przykro jest patrzeć na zapłakane twarze dziewczyn z rana, tuż po wynikach z matematyki czy mikroekonomi... uff czas docenić 3,5 ;) I uwierzyć w to, że nie jestem taka głupia :D

Wiosna przyszła a wraz z nią wysyp ciąż :D Codziennie się dowiaduję, że ktoś jest w ciaży... chyba czas się uodpornić i nie słuchać, bo powoli zaczynam zazdrościć i źle się to skończy, ooooooj źle :D tfu tfu tfu...



wtorek, 18 lutego 2014

zejść na psy...

Co to się stało? KaSiA zchodzi na psy! I skacze do chmurek z radości widząc w usosie 3,5 :D Ale chyba nikt mi się nie dziwi?

Numery indeksów sobie darowałam, bo jednak nie tylko mój tam był, ale czerwona strzałka pokazuje które 3,5 jest moje ;P W sumie gdyby jej nie było chyba też nikt nie miałby wątpliwości :D

Chyba nadszedł odpowiedni czas na wyjście w nocy w miasto i raz na zawsze pożegnanie ćwiczeń z matematyki finansowej! Tfu tfu tfu tfu...
Szkoda tylko, że ja oblewam sukces a reszta zalewa smutki ...
Co to za pogrom z tą matematyką to ja nie wiem... poziom trzymają jakbyśmy minimum licencjat z matematyki wyższej mieli... eh

niedziela, 16 lutego 2014

Wracam ;)

Chyba czas już wrócić na bloga ;P Sesja teoretycznie zakończona ;) Mądrzejsza jestem niż myślałam ;P Wpadła tylko jedna 3... trochę szkoda, ale zdało tylko 15% więc chyba lepiej cieszyć się tym, że zaliczone niż rozpaczać, że na 3 :P Czekam jeszcze tylko na wyniki z matematyki (zagłada totalna, 3 grupy mają sprawdzone i na 103 osoby zdały 4...)  no ale na razie się nie poddaję, udało się być w 15% to może i tym razem się uda ;P A jak nie, to są drugie terminy, bo póki co tylko ja z moich znajomych nie mam żadnej poprawki ;) Oby tak szło dalej...
Styczeń i luty spędziłam nad książkami, z drobnymi przerwami na zwiedzanie Torunia... mieszkać tam pół roku i nie być na Starówce to chyba wstyd :D Na szczęście Marcin miał przez cały styczeń praktyki, które tak szczęśliwie się układały, że weekendy mogliśmy spędzać razem :)
Robiliśmy pizzę... eghm wyszorowaną butelką po piwie... Wałka to się jeszcze nie dorobiliśmy, ale student potrafi... :D
Udało mi się też zaliczyć zerówkę z rachunkowości na 4 i miałam parę dni ferii ;) Ale zadobrze być nie mogło i M. autko odmówiło posłuszeństwa i tyle z naszych planów;P On z moim dziadkiem i wujkiem naprawiał samochód a ja stęskniona spędzałam czas z Roksanką :D
A! I walentynki były! Plany ambitne jednak budżet ucierpiał przez wymianę uszczelek, olei i innych tak też tegoroczne walentynki spedziliśmy przy czerwonej różyczce, sałatce owocowej i kubusiu :D I chyba tak lubię najbardziej! Mogłoby tak być każdego roku! A to już nasze 5 wspólne walentynki... jak ten czas leci... ale dobrze mi tak... niech tak zostanie:)
Sobotę spędziłam u Marcina. Sprzątałam z jego mamą, później sprzątaliśmy samochód, wymazany czym się dało podczas naprawy;P A wieczorem z Marcina mamą układałam puzzle (3000 elementówO.o) i było super! Lubie ją! Chyba coraz bardziej :) Potrafimy już rozmawiać... tak po prostu... dawniej ciężko było złapać jakikolwiek temat, teraz jest super:)! I niech tak już zostanie:)

Jutro czas wracać do Torunia i zmierzyć się z kolejnym semestrem, ostatnim ,,w samotności,,;P Ale tym razem już bez paniki, bez wyolbrzymiania, słuchania straszenia starszych znajomych... Będzie dobrze! Musi! :)
A dzis seans filmowy ;D Nie lubię filmów ale mam ochote poleniuchować a M. czymś zająć trzeba ;)

Pozdrawiam!


poniedziałek, 20 stycznia 2014

ufff

Trudny okres dla mnie nastał ;P Czas pierwszej w życiu sesji... Oj łatwo nie jest chodź się jeszcze nie zaczęła ;) Sesja na UMK trwa od 3 do 16 lutego a dla mnie trwa od jutra do 10 lutego w sumie codziennie ;P.... Część już umiem, część powierzam szczęściu;P ale chyba najwięcej muszę jeszcze przyswoić ;P

Oby jakoś to było!!

Na szczęście był u mnie troszke M.

Zawzięcie gotował całkiem przyziemne obiadki robiąc przy tym nieziemski bałagan :D Szkoda, że nie może być u mnie codziennie ... Styczeń miał mieć zupełnie wolny a ma praktyki i zamiast u mnie siedzi z dzieciakami a ja bym się z nim chętnie zamieniła ;D

Trzymajcie kciuki! A ja biegnę wyjać pranie, zjeść obiad i uczyć się... czego to dzisiaj? Rachunkowości ;P brr ^^
Czytam Was na bieżąco, nie mam tylko czasu na pisanie ;) Zresztą kto by chciał czytać o tym, czego aktualnie się uczę?? No właśnie, ja tez nie ;P

Pozdrawiam!

niedziela, 5 stycznia 2014

Fajnie było...

Fajnie było... ale się skończyło!
I jutro z rana znów trzeba pakować manatki i zniknąć z domciu ;( Na szczęście do Torunia zawozi mnie Marcin i troszkę tam ze mną zostanie ;P Bo inaczej nie mam zielonego pojęcia jak  bym się zabrała z taką górą bagażu? I jak to możliwe, że ja tyle przywiozłam O.o I po co??

Przytłacza mnie myśl, że zleciało dopiero 2,5 miesiąca studiów a zostało jeszcze 6 do końca tego roku ;/ To straaaaaaszne! Nie wiem jak to będzie, nie czuję tego wcale, jakieś mi to obojętne, nie chce mi się...
Jakoś chyba wolałabym założyć własną rodzinę, zacząć żyć takim normalnym życiem wśród własnej rodzinki a nie tam... sama... ;/ Tak mówi serce jednak logika podpowiada, że za jakiś rok bym żałowała... I chyba lepiej się poświęcić i pomęczyć te 3 lata niż później całe życie pluć sobie w brodę, że nie mam nic do zaoferowania własnym dzieciom... Tylko, że jakoś ta myśl mnie nie pociesza i mam dzisiaj cały dzień zły humor ;( Mam nadzieję, że szybko zleci...

Przez święta muszę przyznać, że nie odpoczęłam wcale ale też nie zdąrzyłam się znudzić siedzeniem w domu na co liczyłam... Myślałam, że rodzice zdąrzą mnie zdenerwować, że zatęsknie jednak za ,,nowymi twarzami,, za wyjściami wieczorem pospacerować... Nic z tego! Dobrze mi tu! Tak 3 razy lepiej niż w Toruniu! I jakoś tracę nadzieję na to, że to minie... Czy wy też tak mieliście?

Pociesza mnie jednak myśl, że 2014 będzie równie przełomowy jak 2013, tym razem bardziej pozytywnie dla mnie;) Mam nadzieję, ze pożegnam ten rok mieszkając już u boku narzeczonego ... I może od października polubię Toruń;)?  W końcu będzie ktoś kogo kocham... Może tego mi trzeba? Rozmów, wspólnych spacerów, bo jednak z nim bezpieczniej i milej, gotowania dla kogoś, sprzątania... Ja chyba lubię mieć się o kogo troszczyć... Oby tak to wyglądało:) Bo w takim razie warto będzie powalczyć te 5 miesięcy i 22 dni do końca tego roku :) Wiem, że znajdzie się wieeeele opini na nasz temat, że jak? przed ślubem razem mieszkać?? Ale to nasza decyzja, nie chcemy robić nic tylko dla reguły i dlatego, że wypada... Będziemy ze sobą już 5 lat i oboje będziemy studiować w tym samym mieście, więc ja nie widzę sensu wynajmowania dwóch mieszkań... rodzice zresztą też i chwała im za to ;P

2015 powinien być już spokojniejszy, z weselem siostry, będę świadoma juz jak wygląda sesja i czy jest aż tak strasznie;P... Żadnych przełomowych wydarzeń nie przewiduję, będzie spokojnie, prawie rodzinnie (czy 2 to juz rodzina;P??) ...
A 2016?? Mam nadzieję, że tak jak planujemy będzie to NASZ ROK! Ten najbardziej przełomowy! I oby tak było! Oby był wart zapamiętania! ;)

Pozdrawiam po-świątecznie!

czwartek, 2 stycznia 2014

KaSiA wiedźma??

Jak już wcześniej pisałam Sylwestrowy wieczór spędziłam z M., jego rodzeństwem, przyszłym szwagrem i rodzicami.
Było bardzo sympatycznie, były łzy za Babcia, plany na przyszłosć i dosć sporo szczerych rozmów ;P Do momentu aż temat zszedł na wróżby. Marcina tata opowiadał co i jak... i tak nas zainspirował, że po drobnym wczytaniu w temat postanowiliśmy sprawdzić co też nam w kwestii dzieci nasze prywatne wahadełko wyczaruje... I wyszło nam to samo! Syn, córka i JESZCZE JEDEN SYN! O zgrozo ! W naszych planach zawsze była dwójka, i chociaż jeden syn ;P Powtarzaliśmy kilkakrotnie i ciągle wychodzi to samo ;) Dobrze, że chociaż obojgu to samo ;P

Jednak KaSiA'a jak to w jej zwyczaju bywa nie uwierzyła i zaczęła drążyć temat ;P Jednak zmęczona po Sylwestrze postanowiłam po prostu sprawdzić na mamie i wyszły jej dokładnie 2 córki (i tyle ma), tacie również ;P
Rano zaczęłam szukać czegoś więcej i tym sposobem wyszło mi, że zajdę w ciążę za 26 miesięcy!!
Nieco spłoszona szukałam wróżby na ten temat i trafiłam na taką, która mówi o tym za ile lat będę mieć pierwsze dziecko i wyszło, że za mniej niż 3 lata ale więcej niż 2 :P A 26 miesięcy do tego pasuje...
Wyszło mi również, że skończę tylko licencjat ale magisterki nie ;P... No w sumie za 26 miesięcy będę tuż przed ukończeniem pierwszego stopnia a drugi z dzieckiem to chyba nie takie hop siup? :P
Przeróżne cuda mi z tego wyszły jednak zawsze wychodzi to samo :D

Postanowiłam więc zerknać ,,wstecz,, i moje prywatne wahadełko pokazało mi ile lat miałam ja i M. jak się poznaliśmy... Mówiło prawdę!
Sprawdziłam dzień i miesiac moich urodzin... Mówiło prawdę!
Sprawdziłam imię przyszłego męża... Mówiło prawdę!
Spytałam czy kiedykolwiek będę miała operacje... Mówiło prawdę!
I wiele wiele innych... jeszcze nie było kwestii w której by sie myliło...

Czy ktoś z Was miał z tym doczynienia :)? Czy to się sprawdza ;)? Bardzo jestem tego ciekawa! Chyba w weekend pobawię się jeszcze raz, zapiszę wszystko i poczekam aż życie zweryfikuje czy była to prawda :)
A miałam się uczyć... :P

Aczkolwiek wizja syna cieszy mnie niezmiernie;P Tylko po co aż 2 ;)?? I czemu już za trochę ponad 2 lata;P??

środa, 1 stycznia 2014

Podsumowanie :)

Chyba już czas na podsumowanie roku 2013!

STYCZEŃ

Piękna zima była! Słoneczko, śnieg u mrozek :D Pisałam też próbną maturę i byłam na studniówce :)

LUTY
Zmieniłam plany ,,studiowe,,;P Pedagogika poszła w zapomnienie a kierunki ścisłe wysunęły się na prowadzenie;) Tylko jeszcze zupełnie nie wyobrażałam sobie jak to wygląda z tej ,,właściwej,, strony;P

MARZEC


Było świątecznie ale i zimowo ;P 
KWIECIEŃ
Poznałam Zosieńkę! Oj jak ja bym chciała nadal być jej nianą... było cudownie! 
MAJ
Maturrrra :D I co tu więcej dodawać ;P?
CZERWIEC
Zapisałam się na kurs prawa jazdy ;) I miałam operację... jestem teraz wyjątkowa! Bez języczka w gardle :D

LIPIEC
Dostałam się na studia! Finanse i Rachunkowość! Wtedy jeszcze myślałam, że to lubię ;P pff Zdałam też testy na prawo jazdy!

SIERPIEŃ

Wybrałam mieszkanie!
Odwiedziłam rodzinkę!

Po raz pierwszy odwiedziłam rodzeństwo Marcina i poznałam resztę jego rodzinki ;)

WRZESIEŃ
Uff czas pakowania i zbierania manatków na ,,nowe życie,, ;) 30 września wyprowadziłam się z domu :)

PAŹDZIERNIK
Czas adaptacji i rozgoszczenia się na własnych śmieciach :) Z jednej strony było fajnie, wszystko nowe, dużo zwiedzania, nowych znajomości... z drugiej byłam troche zagubiona w kupowaniu kuchennych przyborów, w organizacji dnia i życiu ,,dla siebie...,,

LISTOPAD

Zostałam honorowym dawcą krwi!
Przeszłam też precyzyjne załamanie i dopiero teraz staje na nogi... oby to się nigdy nie powtórzło...

GRUDZIEŃ
Przyszedł czas pożegnania Babci Marcina, ciężko było ale to wydarzenie doskonale zblizyło mnie do jego rodziny. Teraz czuje się u nich jak u siebie w domu, czuje, że mnie lubią i z wzajemnością!

Rok ogolnie muszę uznać za trudny i na 100 % chcę aby 2014 był lepszy i spokojniejszy, bo jednak zbyt dużo się działo i zmieniało... Nadszedł czas na dojrzałość i wzięcie spraw we własne ręce! I chyba coraz mniej tęsknię za czasami liceum, wtedy kiedy jeszcze byłam ,,dzieckiem,, które tylko myśli, że jest dorosłe a tak naprawde nie potrafi sobie samodzielnie poradzić w każdej kwestii ;P Teraz czuję się dorosła i odpowiedzialna za swoje życie!

Oby 2014 był dla nas Wszystkich dużo lepszy, szczęśliwy i spokojniejszy!!!