poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Mało...

Mało już zostało roku akademickiego... no może nie aż tak mało ale zawsze lepiej 2,5 miesiąca niż 9 ;)
Ciągle trzebaa się uuuuuczyyyyć tak też w weekend ksiegowałam zawzięcie wypłaty, roszczenia sporne i inne mniej lub bardziej bzdurne rzeczy ;P A dziś douczam się z makroekonomii co by z sensem gadać prowadząc ćwiczenia we wtorek... Tego też chyba nie lubię...

W niedziele wybraliśmy się na zakupy i prócz butów M. nie kupiliśmy nic... jakoś źle się czułam (musiało być baaardzo źle) i nie miałam ochoty nawet nic oglądać ;P Na obiadku wylądowaliśmy u mamy M. a później grzebałyśmy w ogródku (brzydko, bo w niedziele) i przesadzałyśmy kwiatki...

Dostaliśmy zaproszenie na komunię, tylko co się kupuje teraz dziewczynce na komunię???? kompletnie nie mam pomysłu i jakoś już  nie pamiętam o czym ja w tym wieku marzyłam??

Wieczorem mieliśmy rozmowę, spokojną ale dość utkwiła mi w pamięci i w sumie to nie wiem czy ja robie źle, czy M... Według mnie w związku nie da się życ tak jak się chce, według własnych zasad, własnych planów, własnych decyzji... bo są sprawy, które jednej osobie odpowiadaja a drugiej nie i trzeba dojść do kompromisu, trzeba czasem zrezygnować z własnych przekonań... jednak dla M. jest to ograniczenie ? Nie wiem, może tak myślą faceci ale wiem, że było wiele sytuacji w których rezygnwałam z czegoś mniej istotnego dla naszego związku, dla komfortu drugiej osoby...
M. uważa, że posiadanie samych ,,przyjaciółek,, jest ok, że witanie sie z nimi całusem jest ok, i to jego decyzja i nie będzie siedział ,,pod butem,, i wcale nie jest to ważniejsze ode mnie, bo ja jestem najważniejsza...
Tyle, że ja do posiadania koleżanek nic nie mam, bo wiem, że na jego kierunku więcej jest dziewczyn i lepiej normalne koleżanki niż kolega ćpun ale witania się w ten sposób z obcymi mi osobami jakoś nie mogę przetrawić i nie jest dla mnie normalne, że ktoś wolałby rozstać się ze mną dla buziaków... chodź według M. nie o to tu chodzi a o ,,decyzje,,...
Też mi decyzja... nie o decyzje chodzi a o fakt tego, że mi się to nie podoba i może faktycznie to mój problem, może wynika z niskiej samooceny, bo przecież mu ufam... sama nie wiem...
Czasem dobrze sie zastanowić czy to wszystko ma sens? Może tak będzie już zawsze? Może do siebie nie pasujemy idealnie? Ale chyba nie ma związków idealnych? Tylko co wtedy zrobić? M. nie odpuści, bo to on, on ma swój ośli upór ale w końcu zawsze taki był a jednak go kocham? Ja potrafię odpuścić ale wiem, że będzie mnie to gryzło od środka i będą sytuacje kiedy wypomnę, będe się czepiać, bo taka już jestem, że jak mi się coś zakoduje to będę sobie uparcie twierdzić, że ,,buziaki są ważniejsze ode mnie,,..

Dziwna sytuacja, zachowujemy się jak dzieci, chodź oboje wiemy, że to głupie... Tylko ciekawe z czego to wynika? Z różnicy kobieta/mężczyzna, z tego, że do siebie nie pasujemy, czy mamy zadobrze i głupoty nam się w głowie rodzą? Brr nie lubię takich sytuacji, takich dni...

2 komentarze:

  1. Jak na mój nos, to i tak po za tobą świata nie widzi:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Teraz w "komunijnej modzie" są konie... yyy w sensie kucyki. Takie żywe i w ogóle.
    Masakra...

    OdpowiedzUsuń