poniedziałek, 30 grudnia 2013

Były święta??

Chyba miały być święta? Nawet nie zdążyłam zauważyć, że się zaczęły a już się skończyły ;P
Dla mnie były wyjątkowo pracowite z racji tego, że jedynie ja nie pracowałam i wszystko spadło na mnie ;) Wigilię spędziliśmy w domku, szkoda, że tak szybko zleciało, bo mimo smutnych wydarzeń było całkiem rodzinnie i sympatycznie :)
W pierwsze święto odwiedziliśmy mojego dziadka, bo miał urodziny a później rodziców Marcina.
Mama M. prosiła żebym była z nimi na pożegnaniu jej mamy w Drugie Święto... Tak też  następnego dnia z rana wzięłam się za pieczenie ciasta dla ewentualnych gości... później już u nich piekłyśmy drugie ciacho, które perfekcyjnie się spaliło :P Sprzątaliśmy dom po babci, bo tam miała spać rodzina z daleka po pogrzebie... Piątek wyglądał podobnie...
I chyba tego było mi trzeba... Do niedzieli byłam u nich i chyba w końcu złapałam nić porozumienia z siostrą M.:) Z jego mamą nigdy spięć nie było ale żadna super przyjaźń się nie zawiązała a teraz jest na prawdę idealnie... Coś w tym jest, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie... byłam przerażona tym, że na pożegnaniu byłam ja a wnuków nie było... i nikt się nie interesował, czy nie trzeba w czymkolwiek pomóc... Już nie wspomnę o drugiej córce Marcina babci, po którą to my musieliśmy jeździć chociaż mają samochów a pomocy żadnej...
Dla mnie było oczywiste, że muszę tam być skoro tego potrzebują, że znałam babcię M. i powinnam ją pożegnać, że mają trudna sytuację i wypada pomóc sprzątać, piec i gotować...
Sobota i niedziela była już bardziej leniwa z drobnym maratonem po cmentarzach :) Dziś leniłam się w domu a jutro będę szykować sylwestra dla rodziców, siostry i szwagra a później pojadę szykować drugiego sylwestra z mamą M. Już nie mogę się doczekać :D Oby już zawsze było tak dobrze...;)

A i jeszcze ospę przeszlismy! Młoda nikomu sie dała się smarować i sama musiałam chodzić z różowymi kropkami bo tylko wtedy mogłam się do niej zbliżyć ;P Na szczęście już jesteśmy na ,,ostatniej prostej!;)


Szczęśliwego Nowego Roku Kochani!!!:)

niedziela, 22 grudnia 2013

Historia lubi się powtarzać...

Pamiętacie ten post? Ja pamiętam, pamiętam jakby to było dziś... Dwa lata temu, dzień przed Wigilią, wieczorem odeszła od nas moja ukochana Babcia... Z czasem ból minął, pamięć pozostała... Myślałam, że w tym roku będzie już normalnie, z radością, z całą rodzinką... Myślałam, że pójdę na cmentarz opowiedzieć Babci jak spędziliśmy święta, tak po prostu, bez płaczu...
Jednak historia lubi się powtarzać. W nocy M. obudził się z dziwnym uczuciem, że patrzy na niego Babcia a chwilę później dowiedzieliśmy się, że zmarła....I znów wszystko wróciło... Łzy, ten sam smutek, pustka, bezradność i załatwianie spraw związanych z pogrzebem zamiast pieczenia ciast, lepienia pierogów i słuchania kolęd wśród bliskich...
Mieliśmy dzis jechać na świąteczne zakupy, uzupełnić prezenty, dokupić bąbek i innych ozdób światecznych... Myślałam, że w końcu odpocznę w domu, spędzę miło sylwestra... A wracaliśmy w ciszy, ze łzami w oczach, kupiliśmy jedna bluzę i nawet żadne z nas nie wiedziało jakiego była koloru i kilogram pietruszki dla mamy... tyle z naszych planowanych zakupów...

Chyba czas przestać lubić święta... A szkoda, zawsze były pełne miłości i magii... 


Z okazji nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia,
pragnę przesłać Wam Kochani najserdeczniejsze życzenia.
Niech nadchodzące Święta, będą dla każdego z Was,
niezapomnianym czasem spędzonym bez pośpiechu,
trosk i zmartwień.
Życzę Wam aby odbyły się w spokoju,
radości wśród Rodziny, Przyjaciół
oraz wszystkich bliskich Wam osób.
A wraz z nadchodzącym Nowym Rokiem
życzę każdemu z Was również dużo zdrowia i szczęścia.
Niech nie opuszcza Was pomyślność i spęłnią się
te najskrytsze marzenia.

WESOŁYCH ŚWIĄT!


wtorek, 3 grudnia 2013

Zdziwko ;P

Dziś będzie o imionach ;P A właściwie o zwracaniu się do siebie w związku...
Jak wiadomo każdy coś sobie wymyśla... tak też dla mnie Marcin- Marcinem był przez pierwsze parę miesięcy, później stał się Miniem, Misiem, Kochaniem, Skarbem i inne standardowe bądź mniej (jak np. Marcyśka;P) określenia... On najczęściej zwraca się do mnie podobnie, czasem nieco inaczej ale nie po to jest post, żeby w jakieś prywatne sfery wkraczać...
Jednak w niedziele, leżąc rano w łóżku, M. wypatrzył na suficie pająka a bydle to było wielkie! No dobra, może nie takie wielkie ale to pająk, który w każdej chwili mógł się na mnie rzucić ;P Tak też wszczęłam alarm piszcząc ,,aaaaaa! Kochanie, weź go zabij! Proszę! Tylko go na mnie nie zwal,, ... Tak też M. pacnął bydle książką, a bydle ruszając jeszcze nogą spadło na pościel a jak to M. zaczął się ze mna droczyć i tym gadem straszyć ;P
I tu wyrwało mi się głośne i wyraźne ,,Maaarcin!!!!,, i jakież było nasze zdziwienie :D Oboje zaczęliśmy się śmiać, on prosił o powtórkę, bo tego to jeszcze nie słyszał a ja miałam dziwne uczucie, że Marcin to coś zupełnie obcego, tak jak ,,proszę Pana,, ;P
Podobnie było wieczorem, kiedy to Książę uczyć się do egzaminu a ja teoretycznie wałkując rachunkowość zaczepiałam go łokciem... Nigdy, na prawdę nigdy nie słyszałam jak mówi do mnie ,,Kaśka,, ;P To dopiero był szok ;P

Czy u Was też tak jest?
My swoich imon używamy rozmawiając z naszymi rodzicami, gdy opowiadam coś ja lub On.. inaczej nie i po tych 4 latach stało się to jakieś obce ;P Chyba trzeba to zmienić ;P
...Skoro już jesteśmy na siebie skazani ;) Póki co miedzy nami, nie czas straszyć rodziców, dla nich ta wiadomość pozostanie do wakacji tajemnicą ;)...

Zdrowie wraca do normy! Uśmiech powrócił! Babskie ploty w galerii pomogły! Uff... oby to nie była poprawa chwilowa...
Pozdrawiam!

poniedziałek, 2 grudnia 2013

No i mamy winowajcę...

Czy KaSiA'a już wspominała, że ma drobne neurologiczne problemy? Mianowicie migreny z aurą, napięciowe bóle głowy i jeszcze tam jakieś dziwnie nazwane na szpitalnym wypisie cuda...
Od 2 tygodni było nieciekawie... Zaczęło się od rozdrażnienia, mdłości i wyczulenia na zapachy... Wbrew wstępnej radości M. twierdzącego, że będzie tatą zaczęło być coraz gorzej, i gorzej... cały tydzień wiłam się w łóżku z przedziwnymi objawami... bałam się, sama nie wiem czego, płakałam bez powodu, tęskniłam i miałam ochotę pakować wszystko i wracać do domu...
Na szczęście Bóg wysłuchał moje modły i znalazło się dla mnie miejsce w sobotę do mojego neurologa ;P Od razu miałam szykowane skierowanie do szpitala jednak sie wykręciłam i wróciłam z 11 opakowaniami leków do domu... I jest mała poprawa ale do ideału daleko...

I tak chyba nie jest mi dana zmiana bloga, i odwiedzanie Was systematycznie... Nie wyrabiam się z czasem, muszę sobie wszystko poukładać, podkurować zdrowie, wyciszyć się, nabrać wiatru w żagle i iść przed siebie, bo póki co stanęłam w miejscu i moje życie na chwile straciło sens, a nie tego chcę...
Chcę skończyć studia, bo bez nich nie będę miała nic... chce budować życie z M., chce mieć własną, małą rodzinkę, a dużo łatwiej będzie mi to osiągnąć mając wykształcenie wyższe...

Różnie tu z moja aktywnością teraz będzie ale do Was już zaglądam i nadrabiam zaległości :) Tym czasem jak stara babcia łykam regularnie tableki i modle się, żeby przeszło...

Pozdrawiam!!

poniedziałek, 25 listopada 2013

Weekend :)

Na weekend byłam w domciu :) Predłużyłam go sobie o piątek ;P Nudny wykład z rachunkowości na 8 rano sobie darowałam... Musiałam zebrać myśli i odpocząć, bo sypie się ostatnio ;)

Zamiast odpocząć szykowałam imprezę niespodziankę dla dziadków z okazji 40 rocznicy ślubu :) Dzielnie udawałam, że to impreza z okazji moich niedzielnych urodzin ;P Ciężko było! Mało brakowało a złożyłabym im życzenia jak po nich wyszłam :D Ale wszystko się udało a dziadkowie byli przeszczęśliwi ;) W prezencie dostali obraz ze skóry z życzeniami i piętrowy tort :)

Przy okazji udawania, że wyprawiam urodziny dostałam sporo prezentów ;P Przynajmniej kupię sobie drukarkę ;) Może macie jakieś propozycje? Szukam czegoś wmiarę taniego, bez bajerów z tanimi tuszami ;P Co by nie pożarły całego mojego studenckiego budżetu ;P

Dostałam też jeden wyjątkowy prezent :) Ale o szczegółach może później :D Kupiłam nowy dekoder i chciałabym do 16 go podłączyć a majster ze mnie jak z koziej ,,pupci" abecadło ;P
Do usłyszenia!

środa, 20 listopada 2013

Co to stres z ludźmi robi :D

Jak juz pisałam okropnie boję się matematyki... z tego względu spać w nocy  nie mogę i zaczynam zachowywać się dziwnie ;P

Do dziwności z pewnością  można było zaliczyć fakt, że jak sie zamyślałam to sama czułam jak mi się oczy do środka schodzą, oddech zwalnia a przed oczami miliony cyferek przelatują...:D Cóż za dziwne uczucie! Ale spokojnie już nad nim panuje! To by dopiero było jakbym się gdzieś ,,zzezowała,, i nie daj Bóg jeszcze zaśliniła w miejscu publicznym :D

Drugą z dziwności jest to, że matematyka śni im się po nocach i nie raz wyrywam sie ze snu, lecę po kartkę i obliczam przykład który mi się przyśni ;P No to to już jak nic pod psychozę podciągnąć można ;P

Ale od poniedziałku mam jeszcze jedną dziwną dziwność a mianowicie zachcianki! Dokładnie wtedy kiedy myślę o matematyce ;P Dzisiaj jak mnie wzięło na mandarynki to normalnie musiałam przerwać zakupy w galerii, wskoczyć do Stokrotki, pobiegnąć do kasy i tuż za kasą pochłonąć 5 mandarynek ;P Tym sposobem moczyłam chipsy w herbacie a teraz jedząc galaretkę miałam taką ochotę na spaghetti..., że właśnie kończę je gotować ;P O ile można to tak nazwać bo zamiast makaronu jest ryż a sos to ketchup + przyprawa do pizzy i cukier... bo komu by się chciało gnać na zakupy o tej porze??

Co to stres z ludźmi robi... w pewnym momencie to już staje się śmieszne ;P

poniedziałek, 18 listopada 2013

depresja...

Na jesienną deprechę to już chyba nie pora ale na studenckiego doła to najlepszy czas! ;)

Normalnie dzisiaj nic tylko płakać mi się chce... Od zeszłej środy nie działa mi telewizor ( a o zabraniu dekodera po tatowo-marcinkową diagnozę nie pomyślałam)... tak też wróciłam dzisiaj z podłym humorem do zimnego, cichego mieszkania, które kojarzy mi się tylko ze stresem i kurde zawyłam do księżyca! Nie pierwszy już raz od początku października...

Strrrrasznie sie boję... matematyki finansowej... po prostu kosmos, totalny kosmos... A w zeszłym roku zaliczyło 5 osób w pierwszym terminie... ;/ A jakoś życie ze świadomością warunku we wrześniu przez całe wakacje totalnie mnie załamuje ;(

Jeszcze niedawno cieszyłam się, że życie nam sie układa, mamy plany, studia zlecą... a teraz mam totalnego doła... No ale może jakoś to będzie? Może będę jedna z tych pięciu? Albo chociaż poprawka jakoś pójdzie? inaczej tego nie widzę, bo chyba sama zrezygnuje...

Z bardziej pozytywnych rzeczy, pierwsze kolokwium z połowy materiału z rachunkowości zaliczyłam na 5!! Straciłam jeden punkt nie wiem na czym no ale to szczegół ;P Chodź ambitna ze mnie bestia i jednak ten punkt mnie boli...

Oby matematyka nie dała mi poznać co to prawdziwy ból ;P

Tym zapłakanym akcentem udam się w porywającą ciszę mego pokoju poromansować z matematyką... (czy ja kiedyś mówiłam, że lubię matematykę?)....

Oddajcie mi telewizor!!!!! ;(

środa, 13 listopada 2013

hehe :D

Jak to na mnie przystało robiąc zadania z matematyki finansowej lubię sobie błądzić w korytarzach yt :D
Czasem zblądzę tak, że sama się dziwię co ja oglądam, a czasem wynajdę coś fajnego :D


...

 I nie chodzi tu o jakiś nadzwyczajny talent a o relacje ojca z córką! No napatrzeć się nie można! Jaki świat by był piękny gdyby wszystkie dzieci miały takich ojców... 

środa, 6 listopada 2013

szlachetnie!

Zainspirowana postem U KUBY pomyślałam, że i ja mogłabym znów zrobić coś dla kogoś...
Pierwszy pomysł to oczywiście DOM DZIECKA! Juhu! Kocham! Znalazłam więc odpowiedni jednak czas oczekiwania i regulamin nie dla mnie...

Szlachetna paczka? Niby fajnie ale jakoś się w tym nie widzę...

Wtedy też wpadła mi w oko WAMPIRIADA :D

Pomyślałam, że zapewne ja jak zwykle nie w pore się o tym dowiaduje jednak było inaczej, wampiriada odbyła się właśnie dziś!!
Decyzja była oczywista ;) Po mikroekonomi (tj. 12:50) poszłam więc do odnowy z nadzieją, że pójdzie szybko ;P Jednak tak nie było i krew oddałam dopiero przed 18 ;P

Jednak 458 ml to na moje żyłki zadużo ;) Niby czułam się ok ale obraz totalnie mi się zamazał, serce zwolniło a w uszach słyszałam tylko pisk ;P A później to już pamiętam jak mi ktoś wodę podawał ;) Na szczęście nie byłam sama i z drobną pomocą kolegi Bartka (dzięki Ci!!) dotarłam na ćwiczenia z informatyki...
Powinnam mieć zwolnienie ale po pierwsze już o 18 nie wypisywali (bo podobno nikomu nie potrzebne;P) a po drugie wolę nie opuszczać. Nie po to oddawałam krew, żeby na informatykę nie iść ;P


Moja krewka z obu rąk i palca uratuje komuś życie :) A ja za to dostałam 8 czekolad, sok, batona i całkiem sympatyczną koszulkę...

Będę oddawać krew częściej! Mnie to kosztuje jedynie odrobinę wolnego czasu a dla kogoś jest to jedyna szansa na przeżycie...


Jestem zmęczona ale zadowolona!
Oby więcej takich akcji! Motywuje to, że brakło już po prostu czasu, miejsca i sprzętu żeby przyjąć więcej krwi, bo chętnych były tabuny! Studenci! W ,,kupie,, siła ;P

wtorek, 5 listopada 2013

A miało nie być różnicy...

Dzisiaj będzie szkolno-studencko... Z racji moich wczorajszych przemyśleń :P

Będąc jeszcze w liceum myślałam sobie, że studia to w sumie to samo... szkoła, dom i tyle...
Teraz wiem jak baaaaardzo rózne to są światy...

1. Trzeba wyprowadzić się z domu (w większości przypadków), jak Bóg da (a dał) do mieszkania, więc pokój, 1/3 kuchni i 1/3 łazienki ma się do dyspozycji (nie wyobrazam sobie żyć w akademiku)...
Można się tu doszukać plusów i owszem troche ich jest ale jest też odpowiedzialność za mieszkanie, w dodatku nie własne, trzeba rozplanować budżet, ogarnąć rachunki, sprzątać, gotować, wynosić śmieci... brr :P I nie ma już powrotów do ciepłego domku po lekcjach, gdzie mamcia czeka z obiadkiem !
Z plusów (chodź wcześniej uważałam to za minus) muszę docenić ciszę i spokój :P Dobrze mi tu czasem samej ze sobą (tudzież z M. jak przyjedzie)... Nie ma siostry w pokoju, krzyczącej mamy czy taty, który z natury czyścioszkiem nie jest... Odpowiada mi życie tu i teraz!

2. I tu największe zaskoczenie! Jak to możliwe, że nauka w szkole aż tak rózni się od studiowania? Jest 3 razy trudniej, nikt za Tobą chodził i prosił nie będzie, jesteś ty i ty ,,ogarniasz ten burdel,, :P Nie pójdziesz raz to już nie masz po co iść :P Jesteś chory? Masz problem...
Wysiedzieć 1,5 h to tez nie bajka... a wydaje się, że w szkole siedzi się więcej :P pff! Tam czas leci 3 razy szybciej a na takim prawie to po 45 minutach dosłownie idzie wyzionąć ducha... ratuje czasem pasjans jednak nie zawsze ;P Kroplówka z czymś na wzmocnienie to by było to!
Ilości!! Tak przerażają mnie ilości!!! Jak ja ogarnę to wszystko?? Z samej matematyki mam już ze 100 kartek A4 wzorów, twierdzeń i innych... brr

3. Dostaje się porządnego kopa w tyłek. Nie ma już rodziców, stajesz się dorosły na prawdę (18 to tylko pic na wode ;P)... Dopiero teraz odczuwam co to znaczy być dorosłym :P Nie mówię, że mi z tym źle... Nagle stałam się wyszczekana i nie dam sobie w kasze dmuchać ;P Nabrałam też odwagi, bo inaczej korytarze dziekanatu pożarły by mnie w całości ;P

Zleciał już miesiąc a ja się przyzwyczaiłam :) Chociaż nadal nie dowierzam, że to się aż tak różni ?? Dziwnie jakoś ;P Ale nie tęsknie za szkołą średnią, chce skończyć studia jak najszybciej, założyć swoją własną rodzinkę i sprawić sobie synusia! Ale będzie fajnie! Ale żeby było fajnie musi być najpierw ciężko... Tak więc pójdę ogarniać mikroekonomie i jej zawiłe pojęcia, technologie informacyjne i odrobinę iniekcji, suriekcji, bijekcji..... pff ;P Do zobaczenia za 5 lat (bez 1 miesiąca )  ;P

sobota, 2 listopada 2013

Ciemność widzę...

Na kolejne zajęcia z technologii informacyjnych mam przygotować kostkę do gry w excelu! Tylko jak? Siedzę dumam i nic!
Ma być jedno pole, w które wpisujemy cyfrę np 2 i mają się wyświetlić 2 oczka na kostce ;P

Pytanie nr 1: Ktoś coś na ten temat wie ? Byłabym wdzięczna dozgonnie !!! Chociaż za wskazanie z jakiej funkcji mam skorzystać i jak te paskudne kropki wstawić...

Pytanie nr 2: Po co mi robienie kostki do gry, kasy fiskalnej i innych durnot w excelu! No po co? po co? po co? I dlaczego on nie mówi jak to zrobić... Czy oni muszą z góry zakładać, że jako ,,pani w banku,, tudzież księgowa będę tak znudzona, że umiejętność robienia kasy fiskalnej z excela czy kostki tudzież żonglerka uratują mnie z opresji? Pff!!

Wszystkie uczelnie czwartek miały albo wolny albo miały godziny rektorskie! Tak ja też miałam! Szkoda, że nie wolne a rektorskie ;P No ale byłoby fajnie gdyby szanowny ćwiczeniowca (po nazwisku nie wypada ;P) nie zatroszczył się o naszą przyszłość i nie wcisnął nam znów dodatkowej podwójnej liczby godzin matematyki finansowej!! M. przyjechał do mnie w środę, w czwartek rano mieliśmy wrócić razem do domu a tyle z tego wyszło, że on robił obiad i sprzątał mieszkanie a ja siedziałam na matematyce ... wyjechaliśmy o 15 i już o 20 byłam w domu ;/ Koooooooorki takie... że szkoda słów... 
W czwartek też mieliśmy czwartą rocznicę ;) Spędziliśmy dzień jakże romantycznie w ulicznych korkach :P Dobrze, że przewidzieliśmy sytuacje dramatyczną wprost proporcjonalną do ilości godzin matematyki i świętowanie przenieśliśmy na dzień wcześniej hehe ;P Kiedy to zleciało? A ja mam ciągle wrażenie, że mam mu coraz więcej do powiedzenia... Tym sposobem M. ma już 2 tygodnie nowe autko a radio ze starego wypiął dopiero w czwartek wieczorem jak je sprzedawał :P Myślałam, że to z lenistwa jednak wyprowadził mnie z błędu twierdząc, że jak jest ze mną to mu radio nie potrzebne, bo całą drogę gadam :P I chyba coś w tym jest... :P 
Już nie mogę się doczekać piątej rocznicy! Wtedy będziemy już o krok dalej w naszym wspólnym życiu i będziemy razem mieszkać z racji studiowania w jednym mieście... 

A tymczasem udam się poromansować z materiałem na wtorkowe kolokwium... dobrze, że pracuje z cyferkami, bo jak by przyszło mi w sobotni poranek romansować z historią starożytnego Rzymu, to jak nic wywieźliby mnie do Świecia ;P Z dwojga złego wolę jednak storna, debety, kredyty, bilanse.... 


piątek, 25 października 2013

Ale się dzieje...

Myślałam, że studenckie życie będzie spokojniejsze:P
I ba! Nie  chodzi mi o imprezy, bo na takowej jeszcze nie byłam...
Nie miałam nawet czasu wybrać się na starówkę a zaraz koniec miesiąca :P... nadrobi się!

Mimo, że nigdzie nie chodze to i tak nie mam czasu... Tak mi poustawiali zajęcia, że chodź może tragicznie dyżo ich nie ma to mam okienka po półtora godziny i tak biegam do domu napić się, usiąść i wychodzę:P

W weekend oczywiście byłam w domu, M. kupił autko tak też całą sobotę spędzilśmy na szukaniu pewnej MIEJSCOWOŚCI, ŻEBY OPONY ZIMOWE ODEBRAĆ!!!!!! Mogli by znali stawiać... o ile prostsze byłoby życie :P A jak już opony grzecznie siedziały w bagażniku mój Jegomość zechciał jechac do mojego prywatnego wujka na kanał zerknąć dokłądnie co on tam pod spodem przywiózł :P A jak to chłopy! Jedynie 3 godziny!
A co KaSiA w tym czasie robiła? A no odrabiała matołowi lekcje... Ręce  opadają... o cyckach już nawet nie wspomnę, bo jakby mi miał tak często opadać to już bym je kopała kolanami podczas chodzenia ;P
Ja nie wiem jak taki matoł może być aż tak oporny na wiedzę, od początku roku szkolnego wałkują jedno i to samo a ona nadal udaje, że nic nie potrafi... Dostała wykład, wzory, zeszyt i sama zrobiła ;P Czyli jak chce to potrafi! A jej mama zamiast mnie poprzeć, że się Młoda do roboty wzięła to co chwile mówiła ,,ale nie zmuszaj jej,,, ,,nie każdy musi lubić matematykę,, ... tia... akurat każdy lubic nie musi ale nauczyć sie musi i żadne gadki, że jej to niepotrzebne mnie nie przekonają,,, niepotrzebna to jej może być plastyka! A już wcale nie rozumiem jak ona może porównywać zakres matematyki z gimnazjum bez jakiegokolwiek poziomu do matematyki wyższej na UMK?? I gadać, że poziom trudności ten sam, bo mniej się w gimnazjum potrafi?? Gimnazjum jest dla każdego a jak mniemam matematyka wyższa na UMK nie dla każdego... Nauczka na przyszłość nie jeździć już do nich, bo fakt pujścia na studia i wciskania kitów, że uczę się i nie mam czasu ani ochoty nie pomaga...

W sobotę też M. i jego rodzinka postanowili opić autko tak też bez piżamy i niczego na przebranie (wszystko Toruniowe w praniu) spałam u M... I wróciłam z zapasem bigosu na pół roku ;P Czy mówiłam już, że uwielbiam jego rodziców?? :P

Za 40 minut wychodzę na wykład :P O 11:19 jadę do domku :)!
Wracam do Trn w poniedziałek a w środe przyjedzie po mnie M.! W czwartek rano mam tylko jeden wykład, chodź nie wiem czy wstane ale jedno wolne nie zaszkodzi :P Może w końcu odwiedzę starówkę i wrócimy do domu :) Faaajnie, że nie pociągiem, bo nie cierpię!

Uciekam się szykować! Bo w piżamie przed 8 zazimno ;P!

Pozdrawiam!

poniedziałek, 21 października 2013

Na dobry początek tygodnia...

Pokażę Wam co wygrzebałam, niby nic a uśmiech wywołuje...



Są cudni!
Żebym ja kiedyś takie dzieci miała ...:D
A tym czasem udam się na prawo... i jakoś nagle uśmiech znika :P



czwartek, 17 października 2013

Nadszedł...

No i nadszedł ten czas kiedy UMK przestało być marzeniem a zaczęło być udręką...

Nauki ścisłe chodź niby zawsze lubiłam teraz są dla mnie czarną magią a wszystko inne jakąś chorą abstrakcją...

Matematyka finansowa (swoją drogą jedynie na pierwszym semestrze) idealnie sprawuje się jako eliminacja zbyd dużej liczby studentów... Kilka osób już zrezygnowało a ja co ćwiczenia siedzę ze łzami w oczach, zaciśniętymi zębami i modlę się, żeby te 3 godziny już zeciały...

MASAKRA! Ciężko się przyzwyczaić, w drugim semestrze ( o ile prawo i matematyka mnie nie rozłożą) mam nadzieję będzie lepiej !!

Dlatego rzadko tu bywam chodź myślałam, że wręcz przeciwnie będę tu często z racji tego, że mieszkam sama i nic innego do roboty nie mam a tu klops :P
Ale u Was jestem na bieżąco chodź często nie komentuje, bo nie ma czasu!

Za 14 dni 4 rocznica z M... kiedy to zleciało ?:) Oby jeszcze dużo takich, bo jest coraz lepiej:)

Znikam coś zjeść na i 14:40 spowrotem ... tym razem mikroekonomia, podłóg matematyki finansowej to mój UKOCHANY przedmiot :D! Przynajmniej wiem co te znaczki na tablicy znaczą, bo na macie to różnie bywa :P

Pozdrawiam!

czwartek, 3 października 2013

Nie tak...

Nie tak to wszystko wygląda jak powinno :P
Na wczorajszej technologii informacyjnej super Pan z wąsikiem próbował zrobić ze mnie programistę i klikałam w takie dziwności, że w życiu na oczy nie widziałam :P Chyba pomylił FiR z informatyką...

Od rana młotami pneumatycznymi pod oknem kuli cały chodnik... Tak mieszkam na parterze!!!

Na nowoczesnych technikach uczenia się poznałam podpunkty obowiązkowe do zaliczenia semestru a w nich? ŻĄGLERSKA 3 PIŁKAMI... po co mi to? Do cyrku się nie wybieram... jedynie w CV mogę sobie wpisać...
No ale to jest ,,niezbędny element do osięgnięcia synergii jak i zrelaksowania organizmu a jak wszyscy doskolane wiemy jest to najlepszy sposób aby uczyć się skutecznie,,

Ta sranie w banie, synergia synergią ale ja chce sesję zaliczyć a co za tym idzie muszę się uczyć i na pewno nie będzie to nauka żąglerki :P

Jutro do domu! ufff

wtorek, 1 października 2013

wieści z frontu :D

Wyjechałam wczoraj z domu teoretycznie godzine zawcześnie, praktycznie ledwo zdąrzyłam na spotkanie integracyjne :P
Ludzie jak to ludzie... są mili, niemili, ładni, nieładni itp ;) Wszystkich poznam w swoim czasie a czas zweryfikuje kogo znać warto :P
Umowę na mieszkanie podpisałam ;) Pokoik jest na prawdę przyjemny, małe ale czyściutkie mieszkanko ;) Na parterze więc nigdzie nie trzeba włazić :P
Podziwiam ludzi mieszkających w bloku :P  Ciasno, wszystko słychać, wyjdzie sie za drzwi i ,,już nie twoje,, :P Brr :D
Okolicę mniej więcej ogarnęłam ;) Wczoraj poszukując Plazy zaginęłam wśród ciemności między jakimiś garażami :P Na szczęscie dotarłam do mieszkania!

Wczoraj po zakupach w polo i tesco zrobiłyśmy sobie powitalna kolacje xD Przynajmniej szybciej poszłam spać ;) Niestety o 2 się obudziłam i koniec spania... Dlatego dzisiaj zaopatrzyłam sie w melissę a mamę wysłałam po recepte na pramolan, bo tylko on pozwala mi zasnąć:P



Dzisiaj do południa miałam mały kryzys:P Źle mi tu było, jakoś nijak, cicho pusto i ,,co ja tu do cholery robię,, :P
No ale poszłam na zakupy nic nie kupiłam konkretnego prócz kilku kosmetyków, koszyczka na przyprawy i szczoteczki dla M. może to go zmotywuje do przyjazdu :P

Wpisali mi chyba źle adres na legitymacji... coś  z nim nie tak! Pognałam do dziekanatu ale dotarłam do niego o 12:01 a przyjmowali moją grupę między 9 a 12 dlatego wolałam już nie szarpać za klamkę i nie narażać się na krzyki i pretensje pań w dziekanacie :P

Czarno to widzę póki co! Zielonego pojęcia nie mam jak wrócić do domu :P Żaden podmijski na mojej ulicy nie jedzie do dworca głównego PKP... masakra muszę poszukać na innych :P

Jutro o 9:30 inauguracja (ile to może trwać?) a później się zacznie...

poniedziałek, 30 września 2013

Przeprowadzona!

Jakoś poszło!
W niedziele było tragicznie :P Pakowałam się z M. każdy coś gdzieś przełożył a to ładowarka zginęła a to koperta z UMK... Masakra chodziłam i wyłam :P

A dzisiaj już lepiej! Po spotkaniu! Rozpakowana! Uff

Jutro zdam relacje ;)

środa, 25 września 2013

rośnie w siłę...

Mój wyprowadzkowy kącik rośnie w siłę...



Zaczyna wyglądać to nieestetycznie jednak nauczona doświadczeniem wiem, że jak nie zacznę magazynować wszystkiego w jednym miejscu to połowy nie zabiorę :D
Walizka oczywiście wypchana po brzegi żelazkiem, suszarką, pościelą kosmetykami, kapciami i nawet kołdrą :P To dopiery byłby sajgon!
Naczynia i saganki wdzięcznie zerkaja z kuchennej lodówki a ubrania i bielizna dalej w szafie czekają na przepranie i spakowanie... Jeszcze kilka dni a nie wejdzie się do mojego pokoju :P
Nadal walcze ze złym samopoczuciem, pogoda dziś ładniejsza, dobre i to ;) Jak ja bym chciała przenieść się o ok miesiąc w czasie i wiedzieć już co mnie czeka :P

Wie ktoś może jak usunąć plamę po brzoskwini z dzieciowej bluzeczki? 

Pozdrawiam i idę znosić dalej... ciekawe czy zmieszcze się do samochodu? Tatooo tiraaa mi trzeba! :D

wtorek, 24 września 2013

Jak tak można...

Nie wiem co się dzieje z polskim społeczeństwem...
Schodzimy na psy jako naród...
Nie wiem czy słyszeliście o śmierci małej 3-miesięcznej Nadii, 3-letniego Wiktora czy skatowanym 2-letnim Mariuszu...itp...
Szczegóły m.in tutaj i tutaj...

,,Rodzice,, małej Nadii zatłukli ją na śmierć w nocy a rano podgrzewali farelką, żeby lekarze z karetki ich nie podejrzewali...

Jak można??!!
Słysząc dzisiaj w telewizji o małej Nadusi ja jako obcy człowiek wyłam jak dziecko a taki ,,rodzic,, weźmie i zabije... za co? po co?
Jak nie chciał to mógł dziecka nie mieć, jak nie chcieli jej wychować mogli zostawić w szpitalu, mogli podrzucić komu kolwiek, wyjść z mieszkania i zostawić, wystawić na chodnik... Po co zabijać?? Ktoś by ją pokochał, zasługiwała na to...

Nie rozumiem co kieruje takim rodzicem...
Nie mam dzieci ale bardzo je lubię... zajmowałam się przez wakacje Zosią (pisałam o niej)... nie jeden raz płakała, nie chciała spać, była nieznośna cały dzień i ani przez chwile nie przeszło mi przez głowę żeby podnieść na nią rękę... pokochałam ją i jedyne co przychodziło do głowy to obawa, że coś może jej dolegać... a niby to obce dziecko...
Nie wiem czy posiadanie własnego dziecka to jakieś kompletnie inne uczucia i nie będe się w tym temacie wypowiadać, bo nie mam takiego prawa ale nic nie usprawiedliwia zabójstwa najważniejszej w życiu osoby...
Nie rodzice, nie mąż ale dziecko jest najważniejsze, jedyne i wyjątkowe ...

Nie rozumiem i nie chce zrozumieć. Dożywocie to zamało, powinni być katowani każdego dnia do końca swoich dni... Powinni łamać im ręce, wyrywać paznokcie, głodzić, przypalać i sypać solą... sama chętnie bym to zrobiła...



,,Ty nie śpisz, lecz zamknięte masz powieki,
W naszych sercach będziesz trwać na wieki..."

Tak bardzo chciałabym zabrać Was do siebie, niestety jest już zapóźno, nikt nie usłyszał Waszego płaczu... 
...[*]...

poniedziałek, 23 września 2013

masakrycznie...

Cisza tu u mnie ostatnio... Zły czas dla mnie nastał...
Ludzie teraz chorują, to wiem... myślałam, że i mnie coś bierze ale tak długo?
Od zeszłego tygodnia czuje się fatalnie... całą noc nie śpie, wszystko mi przeszkadza...
Dzisiaj poodłączałam wszelkie kable, żeby mi żadna diodka nie przeszkadzała a i tak przespałam może z godzine...
Do południa jest mi niedobrze, z tego względu nic nie jem i żaden lek nie pomaga... po południu boli mnie głowa (tu może z głodu?) więc też leże i narzekam... Później chce mi się jeść... a jedyne co mi wchodzi to kanapki z czekoladą! Tą z biedronki (wszystkie inne są be), orzechy i placki z jabłkami koniecznie z cukrem pudrem ... Później znów mi niedobrze (czego się spodziewać po takiej dawce pustych kalorii...)

Nie wiem czy ta znienawidzona jesień tak na mnie działa, czy wizja przeprowadzki za tydzień...

MASAKRA!

Jedyne co dobre to to, że mi zablokowali konto a ładować mi się go nie chce... a M. caaały tydzień pracuje i męczył się ze mną tylko w weekend a teraz niech lepiej trzyma się z daleka...

Mam nadzieję, że do weekendu mi przejdzie, bo mieliśmy pożegnać wakacje, a to już ostatni weekend przed rokiem akademickim... A póki co na samą myśl o piwkowaniu i drinkowaniu całą sobotnią noc robi mi się niedobrze O.o
Czyżby fala grypy żoładkowej nadchodziła?

Boziu ja chce już wiosnę! Pogoda będzie piękna, oswoję się już z nowym mieszkaniem, zaczniemy szykowanie wspólnego kacika i może wtedy humor będę miała lepszy!

A na razie zapanuje tu cisza, kto by czytał moje smęty?
W październiku planuje założyć nowego bloga i zacząć kolejny etap życia już na ,,nowym,, ;)

Was podczytuje nadal! Do usłyszenia i niech się choróbska z daleka trzymają!

poniedziałek, 16 września 2013

Żyj i nie zgiń...


Brzmi jak w czasie wyprawy na wojnę :D

No nie, na wojnę to ja się akurat nie wybieram ;) Wybrałam się za do wnętrza mojej torebki w celu odnalezienia kluczyka od skrzynki…
Czego ja tam nie mam! O zgrozo!

- smoczek (najprawdopodobniej zwinięty Zośce, chodź jakby bardziej przykurzony… ale to chyba nie z mojego dzieciństwa Dżizas :D!)

- plan lekcji Z GIMNAZJUM! (co on robi w torebce studentki?)

- żelka kwasior :D (Aż chciałoby się zjeść jednak patrząc na plan z gimnazjum wolałam nie próbować ;))

- psia obroża (zamała od ponad roku)

- karta rowerowa (bez zdjęcia?)

- wizytówki mojego instruktora na prawo jazdy (kocham gościa! Z wzajemnością! :D Do tej pory dziwie się, ze zdałam za pierwszym razem:P Na jazdach robiłam wszystko prócz skupienia się na drodze:P)

- 2 wkręty (chyba to wkręty?)

- śrubokręt :P

- bezpiecznik (chyba) :P

No i standardowo co w babskiej torebce być powinno… ale to już chyba każdy wie ;)
Dziwie się tylko, ze nie znalazłam tam koła zapasowego, psa czy innej żarówki :P

Kluczyka nie znalazłam ;) Może jest w drugiej torebce? Aż strach zajrzeć :P

sobota, 14 września 2013

Boże widzisz i nie grzmisz...

Jak w temacie...
Siedzi ten MATOŁ z posta tu, przyszła, żeby wytłumaczyć jej potęgi...


Tylko jak na litość boska wytłumaczyć potęgi człowiekowi, który od godziny 14 ! (92 minuty) liczy jakże trudną matematyczną zagadkę, mianowicie

-22 + 8 !!

Ja jestem cierpliwa, ja wszystko rozumiem, ja pierwsze 30 minut to nawet dobry humor miałam ale jak z tego do licha 4 wyjść może? No jak? Jak może wyjść 44!?? A jak powiem, że źle to po prostu -44 wyjdzie... 

Zaraz 1000 przekroczy... moje ciśnienie!

Ona ma 14 lat! Na dobre im wyszło odrabianie lekcji za dziecko... 
Weźta ją, bo pierwszy raz jakiekolwiek dziecko dostanie ode mnie po uszach!

piątek, 13 września 2013

Bo są takie dni...

Nadchodzą czasem takie dni, że wszystko zlepia się w jedną nieidealną masę i sprawia, że ma się ochotę skoczyć z mostu…
Jak pech to pech i woda w rzece wyschła a wizja zabicia się o kamienie jakoś mi ze śmiercią jak z serialu w wirze fal nie współgra!
Ja wiem, że Perfekcyjną Panią domu to ja nie jestem! Ja wiem! Ja nawet wiem, że w sumie za pranie, sprzątanie, gotowanie i niańkowanie wzięłam się niedawno i jakże szczęśliwie zakończę swoją kadencję z dniem 30 września br. Ale na litość boską!
Po co ta jesień?? Z moją skłonnością do depresji popadłam w jakiś marazm i rutynę … Wiem, może się wydawać, że jak rutyna, to wszystko robi się mechanicznie i wszystko się udaje… A tu guzik!

Schudłam, całkiem niedawno! Ponad 10 kg! O jakże dumna ja z siebie byłam! Przy 170 cm wzrostu ważyłam 50 kg! No w końcu idealnie! Nie długo przyszło mi się cieszyć waga idealną, bo nieregularny tryb życia, zajmowanie się dzieckiem, a co za tym idzie dojadanie po nim, gotowanie obiadków, pieczenie ciast i inne okołodomowe puste kalorie w boczki mi poszły i znów przyszło mi stać się dumną posiadaczka +10 kg… Idealnie by ktoś rzekł jednak ja nie czuje się z tym dobrze… Postanowiłam biegać! A jakże! A że sama nie lubię, a nikt inny zmobilizować się nie chciał, zabrałam psa! Bokser, pełen energii, po kilometrze stał się jakby zmęczony i tak resztę drogi ciągnąć go za sobą musiałam i jedyne co zyskałam to nerwica i zakwasy … A no i buty to gruntownego czyszczenia, bo co jak co ale brudnych butów, paznokci i włosów nie zniosę! Chyba zostanie mi poczekać na Uniwersytecki stres i brak czasu na gotowanie… O jedyna nadziejo! Nie zawiedź!

Dziś chodź piątek 13, roku jakże pechowego, 13… miałam nadzieję, że nic się nie wydarzy, bo w tego typu przesądy nie wierzę…
A dzień był fatalny!
Rano postanowiłam rozmrozić i umyć lodówkę… rozmrozić lodówki XXI wieku to nie sztuka… odłączyć od prądu i poczekać…  Trzeba tylko pamiętać, żeby odetkać otworek odprowadzający wodę! A ja zapomniałam z tego względu miałam okazję zrobić gruntowne porządki pod lodówką i dokładnie wyczyścić podłogę… A jakież zdziwienie było gry po tych porządkach znalazłam papugę w zamrażalniku! Kiedy on tam wszedł? Żyje w każdym razie, może sobie nóżki odmroził :P A jak już posprzątałam to zgubiłam pułki z lodówki… Da się! Wystarczy zanieść je do swojego pokoju! A później przykryć kołdrą!

Wystarczy w drodze z półkami do łazienki (w celu umycia) zauważyć, że pada deszcz i zdążyć pomyśleć o tym, że pościel jest na zewnątrz i właśnie przechodzi namaczanie wtórne po wczorajszym praniu… Tak też najwidoczniej postawiłam półki na łóżku i pobiegłam ratować swój tyłek przed marznięciem w nocy ;)
Tak dokładnie wysprzątałam jak już półki znalazłam, szukając psiej smyczy, że zgubiłam czajnik!
A jakież było moje zdziwienie gdy przy wyciąganiu parówki dla psa czajnik w lodówce znalazłam!

Niezniechęcona wydarzeniami z pierwszej połowy dnia postanowiłam dla strudzonego ojca mego ciasto upiec! Wyszedł naleśnik, spalony, a dlaczego? Tego najstarsi górale nie wiedzą… Problem jest w jajkach, mące czy kucharce?
Jednak niektórym spakowało, z ust mamy padło pytanie
-córka! Co to za dobra posypka!?
Odpowiedź nie będzie niespodzianką!

-To spalone ciasto mamusiu! Smacznego!

Jakże piękne byłoby życie, gdyby rok składał się naprzemiennie z wiosny i lata!
Kobiety nie musiałyby borykać się z cyklem menstruacyjnym i najbardziej burzowymi jego dniami 13 w piątek!
Czajnik miałby opcje ,,GDZIE JEST DZIECKO CZAJNIK,,!
Psu nie mokłyby na deszczu łapy!
Listonosz przyjeżdżałby wtedy kiedy KaSiA nie biega w jakże sexi swojej piżamce z turbanem z ręcznika na głowie i maseczce kojącej z białej glinki na twarzy, która niewiedzieć czemu jest niebieska? Powinnam się cieszyć, że nie zajrzał dzień wcześniej kiedy zirytował mnie wyprysk na czole i postanowiłam załatwić go pilingiem arbuzowym soczyście czerwonym... (a ja nawet nie lubię się tak pindrzyć, lubię być naturalna, bo póki co nie mam nic do ukrycia, no ale to piątek, 13)!

Co za dzień...! Nawet opcja, leż i czekaj na śmierć nie wyszła mi na dobre... szczegóły zachowam dla siebie, bo Wam się jeszcze ta zła passa udzielić zdąrzy :P

Dobranoc!

wtorek, 10 września 2013

Zrozumieć faceta...

Mój M. mnie czasem po prostu załamuje :P
Tak też było i w niedziele...
Znamy się od 5 lat, prawie od 4 jesteśmy razem (suwaczek na dole bloga)...
Ma on jedno imię, z bierzmowania wybrał sobie Łukasz...
I tak pewnego dnia nie będąc jeszcze w związku nasza rozmowa zeszła na tor imion... Powiedział, że jemu z męskich imion podoba się Łukasz, najbardziej i w sumie jedynie...
A mi? Kompletnie się nie podobało! On twierdził, że jak będzie miał syna będzie Łukasz i już! A ja wolałam Olaf, Borys, Wojtek, Adam... tylko nie ŁUKASZ...

Do czasu!! W momencie pojawienia się Łukasza w blogowym świecie tu polubiłam to imie! Nie wiem czemu, może musiałam się osłuchać w Łukaszkowaniu małemu chłopcu (znam samych już dorosłych)...

I tak w niedziele po powrocie od babci postanowiliśmy pojechać do miasta w którym mieszka M. na dożynki, nic ciekawego nie zobaczyliśmy, więc poszliśmy na spacer... I mi się przypomniało, że mi się podoba ;) Dlatego też mówię, że mam dla niego dobrą wiadomość! Podoba mi się imię Łukasz, więc może sobie kiedyś mieć syna o tym imieniu... odpowiedź powaliła mnie na kolana :P

TERAZ TO JUŻ MI SIĘ TAK BARDZO NIE PODOBA... CHYBA MI PRZESZŁO...

No super! 5 lat się oswajałam a jemu przeszło :P... Faceci...

poniedziałek, 9 września 2013

powtórka z rozrywki...

Pamiętacie może post tu ??
Jeżeli nie, to polecan lekturę, żeby wiedziec o co mi chodzi :P

Byłam całkiem niedawno u rodzinki na wyjeździe, relacje tu ...
Byłam tam ze mną Julia, odwieczny problem z mamą...  wtedy padło pierwsze pytanie czy nie pomogę jej z zadaniami z matematyki... Nauczona życiowym doświadczeniem wiedziałam już, że ,,pomogę,, =,,czy nie zrobisz za nią,,...
Przytaknęłam, bo nie lubię być wredna...
Po powrocie dostałam sms rano, czy nie przyjdę jej pomóc.. Początkowo myślę ok pójdę jednak odpisałąm, że mogę dopiero po 15 jak wróci tata i podam obiad... odpowiedzi nie było...
Siedząc na blogu i facebooku napisałam do Julii z pytaniem czy mam przyjść czy nie, bo sama juz nie wiem na co dostałąm odpowiedź ,,teraz to ja siedzę z Kariną, trzeba było przyjść rano, albo przyjdź ale ja nie mam czasu, z mamą posiedzisz,,...
Opieprzyłam równo, powiedziałam, żeby dałą mi znać jak będzie miała czas i powtórzy materiał do zadań, wtedy może przyjść do mnie, nie ja do niej...
Napisała! Kilka dni przed rozpoczęciem! Napisała, że ,,coś czytała ale ona nic z tego nie wie,,... tia... w końcu i tak nie przyszła...
Pojechaliśmy z M. odwiedzić jego braci w Szczecinie tu
I po powrocie ciocia przyjechała z pretensjami, że nic nie powiedziałam a miałam Juleczce zadania zrobić!
No zbrodnia!
Zdenerwowałam się i mówie niech przyjdzie to zrobię... Nie przyszła...

Wczoraj w mojej parafii był odpust, żaden to powód dla mnie do świętowania ale babcia ma tego dnia urodziny ;) Z tego względu zaprosiła dzieci i wnuki (w tym mnie i M.) na drobny poczęstunek jak co roku, coś do zjedzenia, kawka, tort... standard...
Tak też w sobote kupiliśmy babci kwiatki i czekoladki i w niedziele po południu pojechaliśmy ją odwiedzić...
Początkowo było fajnie, wszyscy już byli, zjedliśmy, pośmieliśmy się a później się zaczęło...

Ciocia wyciągnęłą z torebki zeszyt i wyciągajac z nim rękę w naszym kierunku powiedziała ,,zrobisz jej w końcu te zadania?? bo nie byłaś u nas a ona nie potrafi...,, Zagotowało się we mnie, dosłownie!
Czy urodziny babci, przy rodzinie, przy stole to miejsce na takie sceny??
Marcin zerknął w zeszyt, pytam które zrobić, trzecie... ok... logiczne, proste jedno pytanie... wystarczyło metry na centymetry zamienić i wyciągnąć z tego pierwiastek... Mówi, że to łatwe, tylko zrobimy jak przyniesiemy telefon z samochodu bo potrzebny kalkulator... Nie podobało się ale w nosie to miałam...
Marcin dostał zakaz robienia czegokolwiek więcej niż zadanie trzecie...
Co 5 minut gadała, ze mam już zrobić, bo zapomnę...
Przegieła w momencie kiedy otworzyła zeszyt i powiedziała...
,,Tu są też zadania z pierwszej klasy bo to takie dodatkowe są i zobacz! Jak jej zrobiłaś tak 3+ dostała, a taka mądra niby jesteś,, i zaczęła pokazywać wszystkim wkoło stołu...
Jak dla mnie to źle przepisała z kartki ale oki...
W końcu dostałam zeszyt, zapisałam obliczenie na jedna linijkę...
Dziecko w tym czasie zamiast patrzeć co robie mogło bujać się na huśtawce, co z tego, że to huśtawka 5-letniego dziecka, które płakało, że się zarwie... ale Juleczka musi!
Cocia sypnęła jeszcze ,,jak już robisz to zobacz czy pierwsze ma dobrze i zerknij na resztę bo tez nie umiała,,...
Napisałam zadanie trzecie, zamknęłam zeszyt, oddałam i wyszłam... A oni się zebrali i pojechali do domu...


Zepsóli mi cały dzień! Obrazili sie zapewne, babcia patrzyła zakłopotana bo sama nie wiedziała, jak się odezwać...

Czy to jest normalne?? Ja już mam dość! Tak konkretnie dość!

Marcin ma przykazane, że żadnych zadań na facebooku, gg czy przez telefon ma jej nie odrabiać i koniec kropka! Wytłumaczyć tak, ale nie napisać za nią!
I przykazane, że jak już za robienie dzieci się weźmie to ma mi nie wychować takiego za przeproszeniem niedoroba! Jak można? Krzywdzą własne dziecko... Wychowali ją na dziecinną, pustą dziewuche, która zachować sie nie potrafi...
Roksana ma 5 lat, usiadła Marcinowi na kolana a ona sie mi na kolana ładuje, bo ,,też jest siostrzyczka,,... no CHOLERA JASNA! Ona ma 14 lat!

Wściekła jestem ... dobrze, ze idę na studia i będę w domu tylko co 2 weekend a wtedy, będę odpoczywać ;) I nikogo z lekcjami widzieć nie chcę...
Ciekawe czy zda...

Co Wy byście w takiej sytuacji zrobili? Ręcę opadają, nic nie pomaga...

czwartek, 5 września 2013

jesiennie...

U mnie już jeż jesień idzie na całego... Nie lubię jesieni...
Dlatego siedzę w domu i jak nie muszę to nie wychodzę :D Chyba, że pogoda trafi się jeszcze nieco letnia...

Nuda ostatnich dni nakłoniła mnie do pieczenia i gotowania :P Tak też dzisiaj dojadamy co zostało, bo jak coś pierwszy raz gotuję to zawsze dla armi wojska wystarczy :D A wyrzucać nie lubię ;)
Jednak nuda zwyciężyła i powstały dzisiaj ciasteczka maślane i biszkopciki z marmoladą :p Niestety zostało już tylko tyle...

Włączył mi się też tryb zbieractwa ,,na nową drogę życia,, :P
Szkoda tylko, ze póki co jakoś tylko o jedzeniu myślę... całkiem niechcący stałam się posiadaczką o, takiego zestawu NIEzbędnych pojemniczków...

Mam też trochę innych bardziej lub mniej potrzebnych rzeczy jednak brakuje jeszcze baaaaardzo wielu rzeczy... A zostało 3 tygodnie...
Jak to będzie? Nie mam pojęcia... A boje się! Oj boje!
Chciałabym przdenieść się w czasie o rok... mieć M. u boku i rok studiów za sobą... Jakoś byłoby łatwiej, albo mi się wydaje??

Uciekam sprzątać! Pozdrawiam!


środa, 4 września 2013

Wróciliśmy!

Jesteśmy już w domku :)
Pogoda nam niedopisała, więc większość podbojów nadbrzeża pozostała w planach na przyszły rok a hitem naszego wyjazdu (głównie dla ,,wujta,,*) okazała się mała Maja




Dogadywali się wyśmienicie! Wujcio Majcię chciał przewijać, karmić, kąpać i ubierać! A jeszcze tak niedawno słyszałam, że co do przewijania to na niego nikt nigdy liczyć nie będzie mógł :P A wystarczyło kilka dni z roczną bratanicą i M. zmienił zdanie...

Tak też rodzice dziecka nie mieli a ja nie miałam M. :D Zajeli się sobą idealnie ;)


Ząbki Majcia też myła tylko z ,,wujtem,, ;)



Ubrać mógł też tylko wujcio (z całą przyjemnością po stronie wujcia)
Chodź nie wiem czy nie szybciej byłoby gdybym zrobiła to ja :D Bo jednak napy przy bodziaku faceta pokonać potrafią ;) Ale dawali radę!

wujt- pisane celowo ;) Maja z racji dopiero roku życia Marcina wymówić nie potrafiła z tąd miał być wujek! W języku Majki wujt ;)
Na pytanie ,,czyją ty jesteś córeczką??,, Odpowiadała ,,Katii! I wujta!, mamy nie!,, :)

Teraz to co słyszę najczęściej to teksty typy :
-taka Maja to super sprawa...
-fajnie było jak ona taka ciepła przychodziła do naszego łóżka rano...
-za rok koniecznie musimy jechać!
... i tak co chwilę zachwyty na temat buziaków, tego co mówiła, tego jak się tuliła, tego jak za nim płakała... 
Dorasta mi M.! Nie ma co!

A z szarej rzeczywistości miałam wczoraj ochotę na ciasto! Była tarta z jabłkami cudem wyszła w moim piekarniku ;) (miesiąc po zakończeniu gwarancji nad grzałkami zrobiły się 2 dziurki, przypala wszystko)

A dzisiaj M. walczy z poprawką na studiach (najlepszym się zdarza :D) a ja? A ja walczę z zupą gulaszową! Robię ją pierwszy raz ;)

Oby więcej takich wyjazdów... fajnie jest poznawać jego rodzinę, fajnie jest czuć, że coś już jednak z nimi mnie łączy i fajnie jest widzieć błysk w oku M. gdy dostaje soczystego buziora od bratanicy i błagalne ,,mogę ja? proszę!,, w momencie gdy maleństwo trzeba przewinąć!

Pozdrawiam szkolnie! Ja jeszcze miesiąc się lenię!
A M. pracuje i zarabia na autko :P I bardzo dobrze, bo wczoraj kłóciłam się o to z rodzicami... mamy w domu 2 auta... Ja mam prawo jazdy prawie od miesiąca a przejechałam 4 km szosą po wsi i mama stwierdziła, że już jeździłam i wystarczy... Tak też póki co zapominam jak się jeździ i wyjdzie mi z tego tyle, że będę się bała gdzieś jechać... M. auto ma ale pracuje więc też różnie bywa... ehh brak czasem na nich sił... 





wtorek, 27 sierpnia 2013

Coś w tym jest :D!

I.
Przed chwilą wpadłam w sieci na to

Po przeczytaniu stwierdzam, że idealnie pasuje do mnie i M :D
Ja zawsze muszę być BLISKO 
Marcinowi zawsze jest GORĄCO
Stąd on się odsówa a ja go gonie ;P

Każdy tak ma? :P

II.
Coś w tym jest, że lubię spontaniczne wyjazdy... Tak też byłam u rodzinki w Grodźcu a w piątek o 10.00 wyruszamy z M. i jego bratankami do Szczecina! 5 godzin drogi jeszcze mnie nie cieszy ale takie wyjazdy lubię! Zdecydowanie wolę nie mieć połowy rzeczy jechać nagle i nie myśleć co będę musiała kupić/zabrać a czego zapomnę ;P Już nie mogę się doczekać!
Poznam w końcu jego bratanice Majkę :) Śliczna dziewczynka a że ja dzieci lubię to chyba będzie główny element rozrywkowy ;P

Pozdrawiam i znikam romansować dalej z przecierem pomidorowym... brr

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Potrzebuję pomocy!

Bratowa mojego M. poprosiła mnie o portret dzieciaków. Mialo to być przerysowane to zdjęcie

(kiepska jakość bo zdjęcie jest wywołane i w ramce;))

No i wstępnie mam to



Jakość również nie bardzo, bo zrobione aparatem, nie chce mi się bawić w skanowanie formatu A3, bo nie mam tak dużego skanera ;P

Oczywiście jest to tylko próba tego co ma wyjść ale potrzebuje pomocy! Sama moge patrzeć 4 dni i nic więcej nie znajdę, potrzebne mi zdanie kogoś innego.


 Podobne czy nie?


środa, 21 sierpnia 2013

wakacyjnie...

Tak jakoś wyszło, że i ja zaliczyłam kilkudniowy odpoczynek ;)
W piątek dowiedzieliśmy się, że M. pracuje codziennie do końca sierpnia, łącznie z weekendami... A godzine później dostałąm zaproszenie od rodzinki ;P Tak więc padła decyzja, że jadę sama i wrócę we wtorek :)
Baaaardzo było miło... grilowanie, drinki, spacery... szkoda, że bez M. ale i tak odpoczęłam... I z przyjemnością wróciłam  z powrotem do gotowania, sprzątania ito ;P



Odwiedziliśmy też wioskę indiańską, szczegóły klik



Odwiedziłam FERIO w Koninie i TĘCZĘ w Kaliszu...

Odpoczęłam, odwiedziłam stare kąty 
:)
Pozdrawiam!

środa, 14 sierpnia 2013

Nie lubię...

Wiecie co? Odczówam już jesień... Robi się szaro, jest zimno, ciągniki na polach... tylko czekać aż liście zaczną spadać i idę się rzucić do rzeki ;P Nie cierpię jesieni ani zimy... ale o tym to już milion razy pisałam... brr! Najlepiej jest jak jest marzec :) Nie przez to, że jest to jakiś wyjątkowy miesiąc ale przez to, że ma się w końcu ochotę z domu wyjść, czeka się na liście, kwiaty... i ta myśl, że będzie coraz cieplej!:) No ale co zrobić...

Tegoroczna jesień niesie ze sobą nie tylko depresję ale i przeprowadzkę... Może jestem dziwna ale kompletnie tego nie widzę i nie wiem czy dam radę....
A to kuchnia i mój mikro pokoik




Jest jeszcze jeden dwuosobowy pokój, korytarz i łazienka, ale chyba do tego przywiązywać się nie musze ;P Rok pomieszkam w tym mini pokoiku (niby mini a 600 zł miesięcznie pójdzie ;/) a za rok przeniosę się z M. do dwuosobowego :D I wtedy to już chyba będzie mi dobrze :P
Może tylko panikuje i jak już minie pierwszy miesiąc to przywyknę :) Chociaż w czerwcu myślałam, że na koniec lipca już nie będę mogła się doczekać... jednak tak nie jest :P
I na pewno muszę pozmieniać sporo w tym pokoju, bo póki co nie jest jakiś mój ;)

Moje prawo jazdy nadal ma status ,,trwa postępowanie administracyjne,, i do przyszłego tygodnia pewnie tak zostanie ale ja jeszcze kompletnie nie pojęłam, że wgl to prawo jazdy robię :P ! Pewnie z pół roku minie jak dotrze to moich szarych komórek, że ono już jest... I będę jeździć z poczuciem, że mi nie wolno ;)

No nic uciekam robić obiadek!
Pozdrawiam!


piątek, 9 sierpnia 2013

Zdałam!

Zdałam dzisiaj za pierwszym razem egzamin praktyczny na prawo jazdy :D!
Ale emocji było co niemiara...
Całą noc nie spałam, stres, burza, ulewa... o 5.40 musiałam wstać bo o 7 miałaj jazdę ;)
4 godziny jeździliśmy, bo był też chłopak na egzamin na 11.30 tak jak ja;P
Byłam zmęczona, lał deszcz, była burza, 2 wypadki, pełno korków, wyłaczyli sygnalizacje świetlną na największym i najtrudniejszym skrzyżowaniu a jakby tego było mało robili chodnik i powykopywali znaki na drogach jednokierunkowych z czego zrobiły się wąskie dwukierunkowe ze skrzyżowaniami równorzędnymi...
Siedziałam w samochodzie z instruktorem i płakałam, że nigdzie nie ide ;)
W poczekalni każdy modlił się żeby nie dostać samochodu nr 5 i Pani O. jako egzaminatora... Trafiła mi i wredna egzaminatorka i auto nr 5 :P To sie nazywa szczęście;P Biegi nie chciały wchodzić... może dlatego jest pechowe? Uszarpałam się jak z czołgiem ;)
Pojechałam przekonana, że nie zdam... a jednak!
Zapłacone, trzeba tylko 10 dni poczekać na prawo jazdy w portfelu :D
Ale ja jeszcze w to nie wierze ;)

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Poniosło mnie...

Znów nuda zwyciężyła i powstało to


Miały być spodnie w rozmiarze 86 no ale ni w ząb nie szło mi doszywanie tunela na gumkę i lamówek na dole... może dlatego, że użyłam dwóch różnych tkanin bo powstały z piżamy ;P??
Dlatego też tunel na gumkę zrobiłam z przedłużonego materiału a nogawki po prostu dwa razy podwinęłam i wyszły spodenki, tudzież rybaczki zamiast spodni ;P
Jedynie dzieć

Niezadowolony bo zaduże na lalki :D Za to jak 5 lat ma tak dupsko wcisnęła ;) Tylko czegoś tam brakuje... są nudne...

Jutro M. jedzie przed pracą zapisać mnie na egzamin praktyczny na prawo jazdy... Oj będzie się działo! :)
Dzisiaj mieliśmy jechać na wakacje... szkoda, że nie wypaliło ale w sumie dobrze, bo M. zmieni sobie autko a i ja szybciej wyrobie się z prawem jazdy i spokojnie zajmiemy się przeprowadzką...
Z jednej strony nie mogę się doczekać... a z drugiej jestem pełna obaw i co noc rozmyślam do 3 nad ranem... Jak to będzie? Czy na pewno chce? Ale zawsze panikuje, więc dobrze być musi :)

Pozdrawiam i uciekam bo złapałam  zasięg jedynie na dworze ... komary mnie zjedzą! :D

niedziela, 4 sierpnia 2013

Ehh ta nuda ;p

Nudzę się ostatnio! Chyba miano kury domowej nie jest dla mnie, bo jak gotować lubię, sprzątać nie bardzo tak siedzieć sama w domu niecierpie!  I pocieszeniem już nie jest to, że rodzinka wróci i będzie zadowolona, że domek czysty a obiad ugotowany... Tęsknie za Zosią, którą się zajmowałam... Fajnie było spędzać całe dnie z nią:) Nie nudziło się... Żeby przerwać rutynę Dzieć miał milion powodów do histerii, rozpaczy ale i do tulenia i całowania... No fajnie było!

No ale do rzeczy ;P Nuda uderzyła mi do głowy... zainspirowana tym super pomysłem wyciągnęłam


Zabytek !:D No dobra może bez przesady, ze od razu zabytek;) Ale ma ok 25 lat;) Dziadkowie kupili ją mamie jak miała lat 15 ... Plącze nici niemiłosiernie, a może ja po prostu jako samouk nie potrafię jej ustawić ale zabawa była fajna :D!
I powstało to:
tył
przód


I coś dla mojego telefonu z resztek ;)


Spodnie są sporo mniejsze z tego względu, że dziecka nie mam więc nie musi to być  konkretny rozmiar... Ten dobry by był zapewne dla ok rocznego dziecka, chociaż raczej nie odważyłabym się ubrać w TO swojego potomka ;) To pierwsze co z pod mojej igły wyszło... nooo prawie wyszło ;P

Zabawa mi się spodobała...
 ;P... Dla dobra moich przyszłych dzieci, maszyna zwinięta stoi już na podłodze i czeka na wyniesienie ;)


poniedziałek, 29 lipca 2013

ZDAŁAM

ZDAŁAM!!!

Te głupie testy ;P Taaak się trzęsłam, ze nie mogłam kliknać ,,następne pytanie,, xD

Zdały 3 osoby na 15, i tak już lepiej ;P 

Praktyka dopiero pewnie 9 sierpnia ale to co ;P Ważne, ze 74/74

M. kochany mój zabrał mnie na ochłote nad jeziorko, zadowolony, że wygrał piwko w zakładzie, ze zdam ;P

Idę odespać... co za dzień... gorzej niż matura ;P

piątek, 26 lipca 2013

Zakupowo...

Jak pewnie jeszcze nie wiecie ;P KaSiA lubi tanie ciuszki! Nic mnie bardziej nie cieszy jak coś ładnego do 20 zł ! :D ;P
Może to dziwne, ale drogich ubrań nie lubię... Nieraz już sie dałam złapać na metkę i po 3 praniach ubrania nadawały się do pogrania z dziećmi w piłkę czy pracy w ogródku ;)
Wczoraj w ramach odstresowania odwiedziłam WZORCOWNIĘ i złowiłam kilka fajnych ubranek :)

Spodnie Tally Welijl przecenione z 149,- na 39.99! No takie to ja lubię :D Za 149 wcale nie byłyby takie ładne ;P


Ten zakup to już może nie na mój wiek ale za taka cenę mi się podobał ;) Wyłowione w Crrop'ie przecenione z 99.99 na 39.99...
 Tył też ma fajny :D Ciekawe czy będzie farbować ;P Aż boję sie wyprać ;P

Sweterek również z Croppa, nie podoba mi się :D Ale też z 79.99 na 19.99, to co będzie tam leżał ;)??


Koszula z H&M za 19.99 :) 50% taniej... no jak nie lubić?? Chodź kratka mało urocza;P
(nie prasowałam do zdjęcia, bo mi się nie chciało;))


Spodnie z House'a za 49.99. Też lubię ;P M. jakby mniej... zbulwersowany, że wszystkie moje spodnie są niebieskie ;P

Za tą cenę warto :) A wcale nie są gorsze niż te super drogie. Jak się zniszczą wyrzucam, przerabiam na szorty, chodzę po domu i nie jest szkoda...
Takie okazje to ja lubię :D!

No dobra, to też mne wołało ;P


A co do skarpetek ;P Nie, nie jest mi zimno! Paskudnie opaliłam sobie stopy... Chodzenie w japonkach jest zgubne... Aż wstyd się gdzieś pokazać :D