sobota, 22 lutego 2014

Starość...

No i sama się przekonałam, że imprezy chyba jednak nie są dla mnie ;P Wróciłam z bolącą głową, lekkim kacem, piskiem w uszach, rozciętą nogą i zmarznięta, że do rana sie trzęsłam ;P
Było całkiem sympatycznie ale bez M. to już jednak nie to samo... a ja zamiast dobrze sie bawić z tyłu głowy miałam TĘĘĘĘĘĘSKNIEEEEE!!! i jakoś tak nijak było :)
Chyba bardziej zależy mi już na stabilizacji niż na ,,szalonej młodości,,...

Całą środę ledwo na nogach stałam i to jedynie przez to, że o 3 rano już zasnać nie mogłam... a jak jakimś cudem udało mi się zasnać to obudziła mnie mama... ;P A jak przyszła 8, to trzeba było wstać, postrzątać, obiad zrobić, jechać na miasto po książkę, pouczyć się trochę... bla bla bla ...

Na szczęście wczoraj wyrobiłam się wcześniej i przed 14 byłam już u Marcina i już było mi lepiej ;) Strrrrraaaasznie mi ich brakuje... nie boli mnie samodzielność ale właśnie to, że jest ciagle tak cicho ;/
Lubię wieczory w domu, ktoś się kręci, piszczy, płacze... ktoś przyjedzie, coś rozleje...
W toruniu mam tylko szum laptopa i telewizor... Ale już do czerwca nie daleko a od października będę już z M... :D <3 I wiem, że będzie trudno, że ludzie będą gadać, że będzie trzeba wziać sie za pracę... ale damy radę :) A nic na siłę i na pokaz robić nie chcę ;)

Dziś od rana wzięłam się za szykowanie jedzonka i zamierzam spędzić spokojny sobotni wieczór z rodzicami i Marcinem... i tego mi trzeba :D Imprezy to zło! Przynajmniej obudzimy sie jutro rano wyspani ;P I delikatnie uczcimy fakt, że tylko ja z moich znajomych zaliczyłam wszystko w pierwszym terminie :D A tak przykro jest patrzeć na zapłakane twarze dziewczyn z rana, tuż po wynikach z matematyki czy mikroekonomi... uff czas docenić 3,5 ;) I uwierzyć w to, że nie jestem taka głupia :D

Wiosna przyszła a wraz z nią wysyp ciąż :D Codziennie się dowiaduję, że ktoś jest w ciaży... chyba czas się uodpornić i nie słuchać, bo powoli zaczynam zazdrościć i źle się to skończy, ooooooj źle :D tfu tfu tfu...



wtorek, 18 lutego 2014

zejść na psy...

Co to się stało? KaSiA zchodzi na psy! I skacze do chmurek z radości widząc w usosie 3,5 :D Ale chyba nikt mi się nie dziwi?

Numery indeksów sobie darowałam, bo jednak nie tylko mój tam był, ale czerwona strzałka pokazuje które 3,5 jest moje ;P W sumie gdyby jej nie było chyba też nikt nie miałby wątpliwości :D

Chyba nadszedł odpowiedni czas na wyjście w nocy w miasto i raz na zawsze pożegnanie ćwiczeń z matematyki finansowej! Tfu tfu tfu tfu...
Szkoda tylko, że ja oblewam sukces a reszta zalewa smutki ...
Co to za pogrom z tą matematyką to ja nie wiem... poziom trzymają jakbyśmy minimum licencjat z matematyki wyższej mieli... eh

niedziela, 16 lutego 2014

Wracam ;)

Chyba czas już wrócić na bloga ;P Sesja teoretycznie zakończona ;) Mądrzejsza jestem niż myślałam ;P Wpadła tylko jedna 3... trochę szkoda, ale zdało tylko 15% więc chyba lepiej cieszyć się tym, że zaliczone niż rozpaczać, że na 3 :P Czekam jeszcze tylko na wyniki z matematyki (zagłada totalna, 3 grupy mają sprawdzone i na 103 osoby zdały 4...)  no ale na razie się nie poddaję, udało się być w 15% to może i tym razem się uda ;P A jak nie, to są drugie terminy, bo póki co tylko ja z moich znajomych nie mam żadnej poprawki ;) Oby tak szło dalej...
Styczeń i luty spędziłam nad książkami, z drobnymi przerwami na zwiedzanie Torunia... mieszkać tam pół roku i nie być na Starówce to chyba wstyd :D Na szczęście Marcin miał przez cały styczeń praktyki, które tak szczęśliwie się układały, że weekendy mogliśmy spędzać razem :)
Robiliśmy pizzę... eghm wyszorowaną butelką po piwie... Wałka to się jeszcze nie dorobiliśmy, ale student potrafi... :D
Udało mi się też zaliczyć zerówkę z rachunkowości na 4 i miałam parę dni ferii ;) Ale zadobrze być nie mogło i M. autko odmówiło posłuszeństwa i tyle z naszych planów;P On z moim dziadkiem i wujkiem naprawiał samochód a ja stęskniona spędzałam czas z Roksanką :D
A! I walentynki były! Plany ambitne jednak budżet ucierpiał przez wymianę uszczelek, olei i innych tak też tegoroczne walentynki spedziliśmy przy czerwonej różyczce, sałatce owocowej i kubusiu :D I chyba tak lubię najbardziej! Mogłoby tak być każdego roku! A to już nasze 5 wspólne walentynki... jak ten czas leci... ale dobrze mi tak... niech tak zostanie:)
Sobotę spędziłam u Marcina. Sprzątałam z jego mamą, później sprzątaliśmy samochód, wymazany czym się dało podczas naprawy;P A wieczorem z Marcina mamą układałam puzzle (3000 elementówO.o) i było super! Lubie ją! Chyba coraz bardziej :) Potrafimy już rozmawiać... tak po prostu... dawniej ciężko było złapać jakikolwiek temat, teraz jest super:)! I niech tak już zostanie:)

Jutro czas wracać do Torunia i zmierzyć się z kolejnym semestrem, ostatnim ,,w samotności,,;P Ale tym razem już bez paniki, bez wyolbrzymiania, słuchania straszenia starszych znajomych... Będzie dobrze! Musi! :)
A dzis seans filmowy ;D Nie lubię filmów ale mam ochote poleniuchować a M. czymś zająć trzeba ;)

Pozdrawiam!