poniedziałek, 29 września 2014

Przeprowadzeni!

No i już przeprowadzka za nami... a może w trakcie, bo o ile kuchnia i łazienka mają już kawałek wolnej podłogi to nasz pokoj nadal wygląda okropnie :P Ale chyba nie tylko mnie stres trzymał, bo oboje wczoraj nie mieliśmy siły na rozpakowywanie toreb...

Mieszkanie jest na prawdę przytulne. Ale jednak to ciągle mieszkanie a my wolimy dom :P Z ogrodem, psem, garażem... no ale to tylko rozwiązanie na 2 lata ;) Później wracamy i mam nadzieje zajmiemy się budową czegoś własnego <3

Wczoraj jak już wszyscy się rozjechali a my ogarneliśmy kuchnię to nam się dni pomyliły i wpadliśmy na pomysł zakupów w biedronce a po powrocie miałam sobie obejrzeć ,,M jak miłość,, :P Na szczęście zorientowałam się, że polo po drodze jest zamknięte a M. wywnioskował z tego, że przecież jest niedziela :D Spacer nam jednak nie zaszkodził ;) Jednak cieszyliśmy się, że mama wcześniej wyciągnęła nas na zakupy, więc mieliśmy co zjeść na kolacje, bo inaczej zostałoby nam surowe mięso, kapusta i kompot ze słoika :D

Oby było nam tu dobrze!

piątek, 26 września 2014

już!

No i stało się :D Trwają wojny na USOSie... jeszcze chwila a dojdzie do tego, ze studenci zaczną sobie nawzajem za pieniądze udostępniać miejsca na zajęcia...
3 noce z rzędu nie śpie a w dzień nie jem... stres i duszenie f5 żeby coś jeszcze wyłapac to zdecydowanie nie dla mnie ale nic innego mi nie pozostaje;) Okropnie się stresuje... ale ja to już tak mam, że kompletnie w siebie nie wierzę i z góry zakładam, że nie zdam :P Mimo, że nie miałam żadnej poprawki nawet z pogromu na matematyce....

Już za 2 dni, w niedziele o 15:15 rozpocznie się nowy rozdział życia. Przeprowadzka i mieszkanie z Marcinem :) Mam nadzieję, że dzięki temu będzie mi łatwiej! Oby! Bo tamten rok był okropny!

I nie, wcale nie umiem zmienić myślenia... staram się każdego dnia ale jednak nic z tego :P Wiem jednak, że poddać się nie mogę, bo moje życie byłoby bez sensu... oboje bez wykształcenia a samą miłością się nie wyżyje... więc spiąć poślady i do przodu! :D Ale i tak mam łzy w oczach :P

czwartek, 18 września 2014

Maaało....

Mało już wolności mi zostało :D Całe 10 dni do przeprowadzki.... A ja już zaczynam budzić się w nocy jakaś niespokojna i panikować w dzień, bo przecież ja nie cierpię tego kierunku :P Co ja tam do *olery robię?? No ale pierwszy rok z ogromną paniką zaliczyłam w pierwszych terminach a też nic z tego nie lubiłam :P

Może wf chociaż polubię ? :P O ile dostane się na basen i dojazdy nie będą zabardzo kolidować z zajęciami, bo w 10 minut nie zdążę się przebrać, wysuszyć włosów i dotrzeć autobusem kilka km. dalej...
Na pewno nie przekona mnie mój dziki plan... 1,5 h zajęć, 1,5 h przerwy, 1,5 godziny zajęć.... i tak od 9:40 do 19:30 O.o Jakby sie nie dało tego ciągiem zrobić od 8:00...

M. będzie musiał udoskonalić swoje zdolności kulinarne i zadbać o to, żeby miał co jeść, bo on ma zajęcia raz dziennie przez 4 dni w tyg. z czego połowa co dwa tyg.. :P sprawiedliwość...

Do mieszkania już wszystko mamy :) Nie jesteśmy jedynie pewni czy mają tam jakieś rolety w oknach i czajnik w kuchni :P Ale z tym to się akurat wstrzymam :)
Rolet im nie kupie :P Zasłon w domu nie uzywam, więc też nie kupię ,,gdyby nie było,,... bo co z nimi później zrobię ? :P Jak nie będzie zamówię na allegro COKOLWIEK :D
Czajnik w poprzednim mieszkaniu był, więc nie kupowałam, bo nie byłoby gdzie schować jednego z nich :D A teraz jakoś żadne z nas nie potrafi sobie przypomnieć ,,był czy nie było?,,... a troche głupio zadzwonić z pytaniem, czy mają czajnik :D Z resztą najzwyklejszy (a inny nam nie potrzebny, na solidność przyjdzie czas) nie jest aż tak drogi, żeby było trzeba ten wydatek planować ;)

Tak też dziś leniuchuję, jutro jadę do M. bo trzeba jeszcze kilka drobiazgów z ubrań kupić a od poniedziałku przyjdzie czas na pakowanie... no dobra wg Marcina od soboty (27.09) wieczorem :P ... No ale ja będę miała tego znacznie więcej hehe :D I kto to porozkłada? br...

wtorek, 2 września 2014

Dieta....

Bedąc na wakacjach, w pierwszej połowie lipca, doszłam do wniosku, że jednak jest mnie trochę ,,zadużo,,...

Wedłóg BMI znajdowałam się na samym początku wagi idealnej, czyli SUPER! no bo 58 kg przy 169 to niby nie dużo.
Jednak wizualnie mój brzuch wołał o pomstę do nieba... Tak też ustaliłam plan, dokonałam pomiaru mojej masy tłuszczowiej, pożyczyłam sobie orbitrek, zwiększyłam psu limit spacerów (biegać nie cierpię...), ograniczyłam stopniowo jedzenie do ok 900/800 kcal, żeby efekt był szybszy :P

Taki znów szybki nie był, wczoraj ustaliłam 9 kg mniej i w wymiarach mojej oponki całe 7 cm mniej... i dalej ani drgnie... to przeklęte 7 cm od 2 tyg. się utrzymuje a waga spada... :/

Tak też wczoraj zawiesiłam dietę, miałam pozostać przy brzuszkach (może to wina mięśni? ich braku :P ?)... Tylko ten już raz jeden jedyny dzwoniąc do M. wlazłam sobie na orbitreka, nie odebrał, więc równie szybko chciałam zejść i tak też 30 minut później byłam w szpitalu :D

Jaką trzeba być łamagą, że wsadzić pół stopy między metal trzymający pedał a obudowę? Tyłem ją wsadzić ?
Szarpnęłam odruchowo, palce jednak zostały :D chrup chrup chrup... i pozamiatane... przez najbliższe 3 tygodnie siedzę i zawiązuję sadełko na nowo :P .... I to by było na tyle kolejnej przygody z odchudzaniem, wg BMI mam niedowage hahahaha ! No i połamane, powybijane palce oraz skręcone śródstopie, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało...  a M. dziś wywozi mojego przyjaciela ćwiczeń :( Zdjęcia sobie daruje...