poniedziałek, 28 kwietnia 2014

piątek, 18 kwietnia 2014

świątecznie!

Zając kica po ogrodzie, słonko pięknie świeci, Roksanka w świątecznym humorze a KaSiA z doskoku księguje głupoty przygotowujać się do kolokwium z rachunkowości finansowej :D

Z serii Roksanka świątecznie czyta:
Ja: przeczytaj ten wyraz
R: p...
ja: ii...
R: s...aaa...n...k!..a!
ja: super! To teraz jeszcze raz cały wyraz!
R: p... i... s... a... n... k... a!
ja: Świetnie! I co przeczytałaś?
R: JAJKO!!!!
....i wszystko opada ;P nie tylko ręce...


Skacze zajączek po lesie
 
I życzenia Tobie niesie 

Przez pisanki przeskakuje 

ALLELUJA wykrzykuje 

Po czym znika w długich susach
 
Cały mokry od dyngusa !!

Możliwe, że już tutaj nie zajrzę dlatego życzę Wam Kochani Wesołych Świąt Wielkanocnych, spokoju ducha, wiary w ludzi, umiejętności dostrzegania piękna tego świata i wiary w siebie, w swoje możliwości!

środa, 16 kwietnia 2014

Wooolne :D

Jeszcze tylko 2 dni i do środy wolne!! Dziś jednak czeka mnie sprzątanie mieszkania, rozmrażanie lodówki i inne mało przyjemne zajęcia ;P Wieczorem przyjedzie M. a jutro już wracam do domu!

Potrzebuje porady! Co kupić dziewczynce na komunię??? Pomysłów braaaaak!!!

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Mało...

Mało już zostało roku akademickiego... no może nie aż tak mało ale zawsze lepiej 2,5 miesiąca niż 9 ;)
Ciągle trzebaa się uuuuuczyyyyć tak też w weekend ksiegowałam zawzięcie wypłaty, roszczenia sporne i inne mniej lub bardziej bzdurne rzeczy ;P A dziś douczam się z makroekonomii co by z sensem gadać prowadząc ćwiczenia we wtorek... Tego też chyba nie lubię...

W niedziele wybraliśmy się na zakupy i prócz butów M. nie kupiliśmy nic... jakoś źle się czułam (musiało być baaardzo źle) i nie miałam ochoty nawet nic oglądać ;P Na obiadku wylądowaliśmy u mamy M. a później grzebałyśmy w ogródku (brzydko, bo w niedziele) i przesadzałyśmy kwiatki...

Dostaliśmy zaproszenie na komunię, tylko co się kupuje teraz dziewczynce na komunię???? kompletnie nie mam pomysłu i jakoś już  nie pamiętam o czym ja w tym wieku marzyłam??

Wieczorem mieliśmy rozmowę, spokojną ale dość utkwiła mi w pamięci i w sumie to nie wiem czy ja robie źle, czy M... Według mnie w związku nie da się życ tak jak się chce, według własnych zasad, własnych planów, własnych decyzji... bo są sprawy, które jednej osobie odpowiadaja a drugiej nie i trzeba dojść do kompromisu, trzeba czasem zrezygnować z własnych przekonań... jednak dla M. jest to ograniczenie ? Nie wiem, może tak myślą faceci ale wiem, że było wiele sytuacji w których rezygnwałam z czegoś mniej istotnego dla naszego związku, dla komfortu drugiej osoby...
M. uważa, że posiadanie samych ,,przyjaciółek,, jest ok, że witanie sie z nimi całusem jest ok, i to jego decyzja i nie będzie siedział ,,pod butem,, i wcale nie jest to ważniejsze ode mnie, bo ja jestem najważniejsza...
Tyle, że ja do posiadania koleżanek nic nie mam, bo wiem, że na jego kierunku więcej jest dziewczyn i lepiej normalne koleżanki niż kolega ćpun ale witania się w ten sposób z obcymi mi osobami jakoś nie mogę przetrawić i nie jest dla mnie normalne, że ktoś wolałby rozstać się ze mną dla buziaków... chodź według M. nie o to tu chodzi a o ,,decyzje,,...
Też mi decyzja... nie o decyzje chodzi a o fakt tego, że mi się to nie podoba i może faktycznie to mój problem, może wynika z niskiej samooceny, bo przecież mu ufam... sama nie wiem...
Czasem dobrze sie zastanowić czy to wszystko ma sens? Może tak będzie już zawsze? Może do siebie nie pasujemy idealnie? Ale chyba nie ma związków idealnych? Tylko co wtedy zrobić? M. nie odpuści, bo to on, on ma swój ośli upór ale w końcu zawsze taki był a jednak go kocham? Ja potrafię odpuścić ale wiem, że będzie mnie to gryzło od środka i będą sytuacje kiedy wypomnę, będe się czepiać, bo taka już jestem, że jak mi się coś zakoduje to będę sobie uparcie twierdzić, że ,,buziaki są ważniejsze ode mnie,,..

Dziwna sytuacja, zachowujemy się jak dzieci, chodź oboje wiemy, że to głupie... Tylko ciekawe z czego to wynika? Z różnicy kobieta/mężczyzna, z tego, że do siebie nie pasujemy, czy mamy zadobrze i głupoty nam się w głowie rodzą? Brr nie lubię takich sytuacji, takich dni...

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Po zaręczynach...:D

Fajny weekend za mną :P Żadne z nas aktualnie o zaręczynach nie myśli, bo eghm nie stać nas na głupoty :D Ewentualne zaręczyny planujemy raczej w wakacje no ale po co my do zaręczyn, jak wystarczą rodzice ?:P No ale od początku...
W środę zadzwoniła mama M. z prośbą, żebym przyjechała do niej w sobote rano pomóc jej szykować urodziny-niespodziankę dla taty M., 65 lat kończy co prawda 8 kwietnia ale wypływa w morze już 7 (dziś)...

Zgodziłam się, do soboty co chwilę podawałam przepisy itp a tatko ? Zauważył, że coś się święci, jednak nigdy nikt mu urodzin nie wyprawiał poza jakimś drobnym ciachem i upominkiem ale bez niespodzianek ;P Tak też rozpoczął wywiad! Sam nie wierzył, że mogłyby to być urodziny, więc zapytał od niechcenia ;P A że się mama nie przyznała to z radością uznał, że to ,,zaręczyny! Innej opcji nie ma!,, Marcina mama nieco rozbawiona powiedziała, że ona tam nic nie wie...
Tatko poszedł więc do Marcina i przekopując ogródek zaczął delikatnie wypytywać i chodź Marcin zareagował podobnie jak jego mama tatko Jaś radosny pobiegł do żony wykrzykując, że ,,już wszystko z Marcina wycisnął! Będą zaręczyny!,, Niechcący oświadczył to też chłopakowi swojej córki i synowi... i jeszcze kilku innym ;P Przez chwilę się zastanowił, czemu u nich a nie u mnie... ale uznał, że ,,młodzi teraz lubią tak nowocześnie, inaczej,,... I nic nie dało mówienie, że nic z tych rzeczy i nie o to chodzi ;P On swoje wiedział, koszule kazał na wieczór wyprasować i chodził zadowolony próbując mnie od rana wypytać czemu to taka tajemnica i mama wie, a on nie :P
Rozbawiła mnie ta sytuacja gdy Marcina mama opowiedziała mi przez telefon, tak też opowiedziałam mojej mamie, która nieco się ,,zszokowała,, z racji tego, ze siostra ślubuje za rok we wrześniu i wszczęła panikę skąd ona tyle pieniędzy weźmie??!! Sporo czasu mi zajęło uświadomienie jej, że jeszcze nie...
Od samego rana w sobotę szykowałyśmy sałatki, karkówkę, kurczaka itp a biedny tatko co 15 minut przychodził do domu z nadzieją, że coś podsłucha, czegoś się dowie...
Rozbawił mnie też przepis przysłany sms'em przez Marcina siostrę która w tym czasie była w szkole na egzaminie... Sałatkę grecką owszem robię, ale ona robi jakoś ,,inaczej,,... To się dowiedziałyśmy...

,,Porwać salatej lodową, poronin pobranego ogórka i oparzone pomidry, powrócić mozarellę, zalać sosem greckim albo dwoma i już,,
Tak to jest jak się ma włączony słownik i nie patrzy co pisze ;P No ale sałatka wyszła, bo chociaż składniki dało się wywnioskować ;P

Mina Marcina taty wieczorem była cudowna :D Wzruszył się odrobinę jak weszliśmy z tortem, szampanem i prezentem jednak koszuli nie założył i cały wieczór dopytywał czy na pewno urodziny to nie przykrywka? A może jednak? Bo on już stary jest! I można uznać, że to były zaręczyny ;P Siedzieliśmy do 2 ... rano gotowaliśmy obiad, bo starszyzna poszła do kościoła a później (brzydko bo w niedziele) myliśmy samochody ;P Ale już u mnie, bo w mieście nie wypada :D Taaak fajnie cieplutko było :)

Super weekend a teraz niestety narzeczony mysiał wrócić do kopania ogródka a ja do statystyki ;P

wtorek, 1 kwietnia 2014

dobrze jest... :D

Baaardzo długo czekałam na ten moment ... jednak teraz mogę już powiedzieć, że dobrze mi tu! Lubię Toruń! Lubię nawet towarzyszącą mi budowę linii tramwajowej od października i hałasy z tym związane! Lubie te zabytkowe pociągi! Lubię uczelnie! I mimo, że jest ciężko i zupełnie inaczej niż sobie wyobrażałam, teraz juz podchodzę do tego spokojniej:) Dość dużo czasu potrzebowałam, żeby dotarło do mnie, że nie zmienie losu i nerwy nic tu nie pomogą... panika która mi towarzyszyła teraz jest już przeszłością! Będę miała poprawkę, to świat się nie zawali, nie muszę być całe życie na 100%! Wrzucam więc na luz, skupiam się na tym co ,,tu i teraz,, i zamierzam cieszyć się życiem :D
Weekend spędziłam cuuuudownie :D W sobotę cały dzień spędziliśmy na działeczce, sprzątanie i gotowanie nie było priorytetem... a niedziela? Było cudnie! Zabraliśmy Roksankę na lody i wycieczkę po wszystkich okolicznych placach zabaw gdzie się ganialiśmy, tuliliśmy, przewracaliśmy ... Byliśmy też na rybach! Roksanka mniej się ryby bała niż ja ;P Marcina tata dawał jej ryby, każdą po kolei wygłaskała i wpuszczała do wody;P Odwieźliśmy tatę M., mała bawiła sie z psem i dość towarzyskim królikiem ;P Na koniec dnia leżeliśmy totalnie wykończeni i uczyliśmy Roksanę grać w mahjonga ;P I chyba obojgu tego właśnie nam brakowało ;) Mając przy sobie dziecko można samemu przez chwilę powrócić do dzieciństwa i tak beztrosko śmiać się z nosa umazanego lodami i ganiać się między huśtawkami... a najlepsze w tym wszystkim jest oderwanie się od problemów... tak sobie głowę ,,przewietrzyłam,, że wszystko wydaje się teraz takie do przejścia i nie ma problemów nie do pokonania!

Następny weekend też zapowiada się całkiem sympatycznie :) W sobotę rano jadę do Marcina mamy szykować impreze niespodzianke z okazji urodzin M. taty ;) Nie będzie jego siostry, bo pracuje więc chętnie pojadę :D Wieczorem zaczniemy świętowanie a w niedziele? Tego jeszcze nie wiem :P Pewnie pojedziemy do moich rodziców, bo w tej kwestii nadal tęsknie i jakoś po całym tygodniu w Toruniu brakuje mi ich marudzenia, żarcików...

Mam duuuuużo zdjęć, niestety aparat został w domu :( Ale jak wrócę to coś wybiorę ;)

Miłego dnia Kochani!