poniedziałek, 3 marca 2014

Oby częściej...

Cuuuudny weekend za mną...
Wróciłam do domku w piątek, spokojnie bez żadnych niespodzianek... już o 13 byłam u M. który cierpliwie czekał na mnie na dworcu z rozgrzanym autkiem :D taaa się baba wybrała w cienkiej kurteczce jak dupsko urywa :P
 Standardowo do wieczora układałam puzzle z Marcina mamą :D I w końcu złożone! Tylko nam się jeden puzzelek zagubił i mamy 4999 ;) ...
 Później z moją mamą pojechałam na zakupy i do domu <3 taaaaaak mi tam dobrze :D Kłócą się, papuga lata po głowach, dziobie po nosie, pies z zazdrości miauczy, ciagle ktoś głodny i ruch jak na Marszałkowskiej... Lubię to! Zdecydowanie!
W sobotę wybrałam się na zakupy z mamą, nic nie kupiłam ale fajnie było! Tak fajnie, że aż miałam ochotę wyszorować całą łazienkę, łącznie z wyszorowaniem kamienia z kranu i listewki przy wannie... skąd to wyłazi?? ;/ No ale teraz już lśni! I jaka to przyjemność czyścić coś ,,swojego,, a nie cudzą wannę, w cudzym mieszkaniu, będącym tylko moją skarbonką, której nawet nie lubię ;P...

Tak mnie to czyszczenie wciągnęło, że M. zastał mnie we wannie w dresach z mokrym tyłkiem i śmierdzącą octem ;P Chyba mnie kocha, bo nie uciekł ;) A nawet został na noc! I było cicho, ciepło, przyjemnie... i nie byłam sama jak od poniedziałku do piątku brr...
Tatuś oczywiście skorzystał z niepijącego przyszłego zięcia (a nawet dwóch) i tak wszyscy w nocy jęczeli, że chce im się pić ;P

W niedziele wybraliśmy się na zakupy do pobliskiego miasta iiii tylko od 9 do 18 biedny Marcin musiał chodzić aż wieczorem zaniemówił, leżał, gapił się w sufit i nic nie chciał jeść ;P Zaliczyliśmy obiadek u M. mamy i przepyszne pączki... A później to już tylko douczaliśmy mnie z angielskiego, bo co jak co ale języki to moja odwieczna zmora... nieeeeee naaaawiiiiiiiidzęęęęę!!!!!

A rano nastąpił kryzys... nic mi się nie podobało i chyba sama nie wiem o co chodziło... Jak wstałam tak zaczęłam płakać i do ok 13 nie mogłam się uspokoić... Może po prostu nie chciało mi się tutaj wracać? Nie mam pojęcia... Marcin dzielnie rozśmieszał, pocieszał i próbował wyciągnąć wnioski ;P No ale samo przyszło, samo poszło i o 15:27 musiałam mu pomachać na pożegnanie... Ale tylko do piątku!
Oby częściej weekendy bywały takie jak ten, spokojnie, bez niespodzianek... ciepłe i rodzinne z odrobiną nowych łaszków :D hyhyhy Następny niestety taki nie będzie, bo 10 marca z rana mam egzamin ;/ Oby M. plan zajęć był tak łaskawy, żeby mógł ze mną w niedziele wrócić do Torunia!

Pozdrawiam!!

3 komentarze:

  1. to trzymam kciuki 10:)Fajnie, że spokojne weekendy się zdażają. ja w tym tygodniu byłam bardzo leniwa;/

    OdpowiedzUsuń
  2. "Nic mi się nie podobało i chyba sama nie wiem o co chodziło" - Wy kobiety macie chyba tak bardzo często haha :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie aż tak często ;P Zadużo niepotrzebnych emocji, z tąd łzy i ciężko stwierdzić, który z powodów byłby wystarczająco dobry, żeby uznać go za winnego ;P

      Usuń